czwartek, 30 maja 2013

Rozdział III: Pierwszy Kontakt

Jak wam mija Boże Ciało? ;)


Skipper stał jak wryty, nie wierząc własnym uszom. „Lemury komandosami! Też coś!” – pomyślał. Chciał krzyknąć, ale zdrowy rozsądek wziął górę nad paniką:
- A czy wiadomo, kiedy przyjadą? I po co?
- Za dwa dni, a po co, nie mam bladego pojęcia.
- Dzięki Moris. Masz coś jeszcze?
Lemur pokręcił przecząco głową.
- Dobra. Przyjdź do nas, jak dowiesz się czegoś nowego – skwitował dowódca.
Ssak skinął głową i wyszedł z bazy. Kapitan kazał wszystkim zająć się sobą, do czasu kolacji. Sam zaczął chodzić w tę i nazad, intensywnie przy tym myśląc. „Po kiego lemurzy komandosi mieliby tutaj przyjeżdżać? Może, żeby zobaczyć jak pracuje masz wydział? Może są wrażymi szpiegami, którzy chcą wykraść nasze sekrety i opanować nasze mózgi?” – Właśnie takie myśli krążyły po umyśle Skippera, gdy Neil krzyknął:
-Brat, przestań łazić w kółko, bo zrobisz jakąś dziurę w podłodze czy coś!
- Dobra, dobra. Myślę.
- Ty? Niby nad czym? – zapytał żartobliwie starszy pingwin.
- No bardzo śmieszne. Nad tym, co mogą od nas chcieć te lemury, które tu przyjadą.
- Skipper, słuchaj, ja wiem, że ty jesteś fanem teorii spiskowych i w ogóle, ale bez przesady. Pewnie przyjadą tu na praktyki. W każdym razie, dowiemy się, gdy tu przyjadą.
Lider już chciał coś odpowiedzieć bratu, ale przeszkodził mu niski lemur, który nagle wpadł do bazy. Był wzrostu Morisa, jednak był chudszy. Miał złote futro i żółte oczy.
- Rada mieszkańców zoo, prosi was o natychmiastowe stawienie się na spotkaniu, w sklepie z pamiątkami – wysapał nowo przybyły.
- A co, jeśli nie przyjdziemy? – spytał wyzywająco Neil.
- Zostaniecie permanentnie wykluczeni ze wspólnoty.
Ptak znów chciał coś powiedzieć, ale tym razem, brat go powstrzymał.
- Dobra młody, powiedz, że zaraz będziemy.
Przybysz pokiwał głową i wyleciał z bazy, tak szybko, jak się w niej znalazł. Pingwiny trwały przez chwilę w ciszy, którą przerwał Skipper:
-No co tak stoicie? Ruchy!
***
Sześć nielotów marszowym krokiem kierowało się w stronę zgromadzenia. Oddział wszedł do sklepu, gdzie zastał wszystkich mieszkańców zoo.
- Dobra, możemy wiedzieć, o co chodzi? – zadał pytanie zirytowany Skipper.
- Spytaj się swojego brata! – krzyknął jeden z lemurów.
Dowódca spojrzał na Neila, a ten wzruszył ramionami, dając mu do zrozumienia, że sam nie wie, o co tak naprawdę chodzi.
- Rozjaśnicie nam łaskawie, co macie na myśli? – spytał zaciekawiony pingwin.
- A to, że dzisiaj twój brat nie tylko wtargnął na teren prywatny bez zezwolenia, ale i wdał się w bójkę – odparł ssak.
- Tak, to do niego podobne – zażartował sobie lider.
- Dlatego teraz, poniesie karę!
- Co? – spytał zdziwiony Neil.
- Brać go! – krzyknął lemur.
Nieloty nie zdążyły zareagować, bo rzuciło się na nie dziesięć lemurów. Po chwili zaciekłej walki, pingwiny zostały obezwładnione. Oprawcy zaciągnęli Neila przed Clemsona, który siedział na krawędzi biurka.
- I jak myślisz ptaku, co się teraz stanie?
- A ja wiem? Walniecie jakąś umoralniającą gadkę, każecie zapłacić, wklepiecie mi trochę i powiecie, żebym się więcej na dzielni nie pokazywał – zripostował ptak.
- To jeszcze zostanie ustalone podczas rozprawy.
- Człowieku, jakiej rozprawy?
- Tej, na której się znajdujesz!
- A o co jestem oskarżony?
- O wdarcie się na teren mojego królestwa bez wizy oraz o pobicie funkcjonariusza na służbie.
- Już się boję… - mruknął pod nosem nielot.
***
Cztery pingwiny siedziały w swojej bazie grając w pokera, w oczekiwaniu na powrót Neila. Kowalski zdołał już przegrać swój Lovelaser, Stopczas, bazookę i kilka innych przydatnych wynalazków. Zaś Rico, zgarniał całą pulę. Kathy stała za nim i mu kibicowała, ale kiedy pingwiny pytały się jej czy nie chce do nich dołączyć, ona odpowiadała, że nie, bo woli nic nie przegrać. Po pewnym czasie – w którym to Rico zdążył wygrać już dosłownie wszystko – do bazy wpadł Neil.
- I co, jak tam było na kaźni? – zapytał ze śmiechem Skipper.
- Bardzo śmieszne. Powiem tak: bywało lepiej. I nie wiedziałem, że Kowalski udostępnił im swój wynalazek.
- Niby który? – zadał pytanie zaciekawiony naukowiec.
- Ten do bicia tyłka – odrzekł Neil, pokazując pozostałym obolałe siedzenie.
Pozostali tylko wybuchli gromkim śmiechem, a skazaniec popatrzył na nich z wyrzutem.
***
Dwa dni minęły jak z bicza strzelił i żołnierze musieli przygotować się na niechybną wizytę gości. Szeregowy kończył myć podłogę, kiedy do ich bazy wpadła Marlena.
- Ej chłopaki, do zoo przyjechało kilka skrzyń!
- Marlenko, my to wiemy. Popatrz sobie tam – rzekł chłodno Kowalski.
Wydra spojrzała we wskazaną stronę i zobaczyła, że na ekranie telewizora jest obraz z kilku kamer rozlokowanych w całym zoo.
- A nie chcecie nawet zobaczyć kto przyjechał? – spytała z nadzieją w głosie.
- Lemury, sztuk pięć. Przyleciały do nas z zoo w Londynie lotem porannym, potem niewielką furgonetką koloru srebrny metalik podjechały pod nasz ogród zoologiczny, a teraz…
- Dobra, rozumiem, nic tu po mnie – przerwała naukowcowi jego monolog i wyszła z pomieszczenia.
- Panowie ruchy, kiedy te lemury się tu zjawią, wszystko ma tu lśnić. Nie będą mi tu jacyś Angole nic poprawiać! – krzyknął Skipper.
Pingwiny jeszcze bardziej przyspieszyły tempo pracy i po chwili baza była nieskazitelnie czysta. Dowódca przejrzał się w świeżo wypolerowanej posadzce i rozkazał, by wszyscy wyszli na górę, powitać gości. Zapewne gdyby nie wczorajszy telefon z dowództwa, nawet nie zainteresowaliby się obecnością ssaków w zoo. Dowiedzieli się, że będzie to pięciu wykwalifikowanych żołnierzy, którzy przyjadą do Nowego Jorku na kilka tygodni, w celu wymiany doświadczeń i poobserwowania kolegów z kontynentu, więc liderowi zależało na zrobieniu jak najlepszego pierwszego wrażenia. Rozstawili w całym przybytku kamery, by móc obserwować poczynania przybyszy. Kiedy obok ich wybiegu była niesiona jedna ze skrzyń, ssak będący w środku wyrzucił z niej kartkę papieru. Strateg podniósł ją i przeczytał.
- „Dzisiaj o dwudziestej w waszej bazie”.
- I po kiego myśmy tak harowali? – westchnął Neil.
***
Był wieczór, a życie w bazie pingwinich komandosów toczyło się zupełnie zwyczajnie. Rico leżał na swojej pryczy czytając jakąś gazetę o ładunkach wybuchowych – Kowalski wziął się za nauczenie towarzysza pisania i czytania – Szeregowy oglądał Słodkorożce, Skipper i Neil rozmawiali o „starych dobrych czasach”, Kathy coś pichciła, a strateg zamknął się laboratorium. Sielankę przerwały dwa lemury, który wpadły do bazy z laserami w ręku. Pingwiny nawet się nie ruszyły, a w zdezorientowane ssaki trafiła siatka. Z zewnątrz dało się usłyszeć krzyki kolejnych dwóch, które wskoczyły do wody.  Zza telewizora wyskoczył kolejny, który złapał Szeregowego i przytknął mu nóż do gardła. Uśmiechnął się triumfalnie, ale w jego twarz trafiła mechaniczna pięść, trzymana prze Kowalskiego, który właśnie wyszedł z pracowni.
- I co, zdaliśmy egzamin? – spytał z łobuzerskim uśmieszkiem Neil.
- Tak, zdecydowanie – odparł obolały lemur wstając z ziemi.
Miał ciemnobrązowe futro, błękitne oczy, był nieco wyższy od stratega, silnie umięśniony, a przez jego klatkę piersiową przechodziła ogromna blizna. Ssak odkaszlnął i rzekł:
- Ja jestem Drake Jefferson i jestem dowódcą oddziału, który przyjechał dziś do Nowego Jorku. A to są moi ludzie: - Przy tych słowach zaczął kolejno wskazywać swoich podwładnych - Aaron, spec od rozwałki, Chester, mistrz wszelkiej maści technologii, Silva, czyli taktyk oraz moja prawa ręka, Edwin.



C.D.N.



Jak wam się podobała kara Neila? ;D
Co sądzicie o oddziale lemurów?
Czekam na wasze opinie!!!
Sadistic Doct. Cyco

7 komentarzy:

  1. Fajne :D po Clemsonie ( i po tobie :P) spodziewałam się duuużo gorszej kary xD
    A oddziału lemurów to jeszcze nie było ;) Ciekawe jak to się rozwinie hmm... nie wiem czemu spodziewam się zdrady :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, nie mogłem zabić Neila, bo sam gościa polubiłem xD
      Z czyjej strony, spodziewasz się tej zdrady?

      Usuń
  2. Ja rozumiem że jesteś sadystą i że lubisz się znęcać nad innymi, ale żeby aż tak mnie psychicznie skrzywdzić? Lemur znęcający się nad pingwinem! Dziękuję ci bardzo!

    Wbrew moim wcześniejszym obawom, oddział lemurów (brzmi z lekka komicznie) jest spoko a przynajmniej narazie. Mam nadzieję że nie okażą się szpiegami, zdrajcami, szumowinami itd.

    Pozdrowionka i weny życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi ludzie nie wierzą, że jestem nienormalny ;)

      Widzisz? Lemury da się lubić xD(nawet jako komandosów... Rzeczywiście, trochę komicznie to brzmi...)

      Usuń
  3. Świetne ^^.
    Faktycznie, spodziewałam się nieco innego oddziału lemurów, ale zostałam (znowu zresztą ;P) pozytywnie zaskoczona.
    Silva, Edwin, no i Jefferson... Te imiona (vel nazwiska) mnie prześladują...
    Pozdrawiam :),
    Blackie Line

    PS. Przepraszam za ponownie opóźniony komentarz, ale mam trochę do roboty. Szkoła, niestety...

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobało mi się, jak pingwiny nie dały się zaskoczyć lemurom xd
    Fajna była ta kara Neil’a ^^ szczególnie, że od razu przypomniał mi się odcinek, gdzie był użyty ten sam wynalazek ;D
    tak więc, bardzo oryginalnie, lekko, finezyjnie a co najważniejsze: ciekawie! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. O JOOJ SZKODA ŻE NIE MA WŚROD NICH JAGUDKI. To by była bomba

    OdpowiedzUsuń