wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział V: Wynalazek Robi Boom


Postanowiłem poczekać z nowym opowiadaniem, bo po wydarzeniach w nim zachodzących, dojdzie do tylu zawirowań, że na te notki, które teraz piszę, miejsca zwyczajnie nie będzie ;P No, to zapraszam do czytania i proszę o komentarze, jeśli łaska ;)


Rozdział V: Wynalazek Robi Boom


Po zakończeniu opowiadania historii przez Skippera, w bazie zapadła nieprzenikniona cisza, której nikt nie śmiał przerwać. Nawet, na ogół niezwykle rozgadane lemury, nie były w stanie wydusić z siebie słowa. Teraz wszyscy zrozumieli paranoję Skippera. Gdziekolwiek się nie udał, ktoś go zdradzał – DeWard w Gwatemali, Irish w Bractwie.
- Dobrze, więc jeśli to tyle, proponuję się położyć. Jutro czeka nas ciężki, pełen narzekań ze strony lemurów, dzień – rozkazał Skipper.

piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział IX: "We're Here, Because We're Here"

Kto zgadnie, skąd wziąłem tytuł, ma u mnie + 50 do zajebiaszczości ;)
I wiem, że obiecałem długi rozdział, ale… Meh… No nie dało się… Sory ;(
Jakby co, to mówcie, jak tam się wam podobało zakończenie ;)
___________________________________________________________________________
Dziam, dziam, dziam! W poprzedniej części „Brotherhooda”:
NN i Irish poszli na dno morza wraz ze statkiem. Naszym bohaterom udało się uciec, ale są gonieni przez pozostałych przy życiu podkomendnych Irisha.


Rozdział IX: „We’re Here, Because We’re Here”




Wszystkie zwierzęta widziały nieustannie przybliżającą się ścianę czerwieni. Bulgot, Carmen i Skipper chcieli płynąć w przeciwnym kierunku, lecz rozjuszeni ludzie Zdrajcy spychali ich w stronę wielorybników. To była pułapka. Niektóre delfiny zaczęły płynąć w stronę trójki z coraz większą szybkością z zamiarem ataku. Po chwili wszystkie ssaki zmierzały w ich stronę. Może, gdyby nasi bohaterowie nie zastanawiali się zbyt długo, bez problemu udałoby się im uciec, ale tak się nie stało. Zaczęli płynąć między statki, dopiero gdy delfiny były już obok nich.
Później wielokrotnie tego żałowali.

czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział VIII: Płyń Łódencjo, Płyń

Previously:
Bulgot uciekł z niewoli z pomocą Skippera. Neil wpadł do morza, zmyty z pokładu przez falę. Reszta naszych bohaterów dotarła w końcu do NN i Irisha.

Rozdział VIII: Płyń Łódencjo, Płyń



Po głośnych wystrzałach wszyscy zamarli. Jedynie Zdrajca się nie denerwował, bo wiedział do kogo strzelił. Nowo przybyli zaczęli się oglądać, doszukując się ran, ale ich nie znaleźli. Wiedzieli, kto dostał, lecz nie chcieli dopuścić do siebie tej myśli. Jednak spojrzeli na NN i ujrzeli to, czego się obawiali – z jego klatki piersiowej leciała krew. Bardzo dużo krwi. Jego głowa była nieznacznie przechylona w lewo, tak, że mogli zobaczyć jej wyraz. Była wykrzywiona w bolesnym grymasie, a z niegdyś żywych oczu wilka epatowała przerażająca pustka. Skipper jako pierwszy otrząsnął się ze zdziwienia i rzucił się w stronę Irisha krzycząc:
- Ty sku*wysynie! Zabiję cię!

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział VII: Gorące Krzesło Mode

W poprzednim odcinku:
Po zdradzie Irisha nasi bohaterowie dostali się na jego statek, NN był torturowany przez Zdrajcę, a Bulgot został pojmany.
(Tak, ponownie będą wulgaryzmy…)


Rozdział VII: Gorące Krzesło Mode


Bulgot obudził się w pustym pomieszczeniu, którego jedynym wyposażeniem było krzesło, do którego został przywiązany. Poczuł krew wypływającą z ust, a także rozdzierający ból głowy. Rozejrzał się po pokoju. W środku znajdowało się kilka wilków – zapewne ludzi Zdrajcy – i nic poza tym, jeśli nie liczyć Jacka. Jeden z drabów podszedł do delfina i tonem nie znoszącym sprzeciwu, powiedział:
- Kim jesteś, i co tu robisz, delfinku? – Bulgot nie mógł zdzierżyć, tego „delfinka”.
- Wal się – odparł chłodno.

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział VI: Przyczajony Wilczur, Ukryty Delfin

Uwaga, pojawiają się dwa wulgaryzmy, wygwiazdkowane, ale zawsze ;)
Ludzie, to już trzydziesta notka! Dzięki, że czytacie moje bohomazy!!! Jesteście wielcy! ;)

Ostatnio na „Sadystowych Pingach”:
Nasi bohaterowie odkryli zdradę Irisha i opracowali plan, ale podczas jego wykonywania NN dostał się do niewoli.

Rozdział VI: Przyczajony Wilczur, Ukryty Delfin



Irish siedział w wielkiej sali balowej, paląc papierosa i wczuwając się w jednostajny rytm kołysania się łodzi. Pomieszczenie było naprawdę duże, miało bowiem około dwudziestu metrów wysokości, siedemdziesięciu długości i dwudziestu szerokości. Podłogę wyłożono czerwoną wykładziną, która jednak trochę się zdarła przez te kilkanaście lat użytkowania. Wchodziło się dużymi, przeszklonymi drzwiami, za którymi znajdował się prostokąt około dziesięć na pięć, po którym podłoga nieznacznie opadała. Nad wzmiankowanym kwadratem był balkon wsparty na czterech kolumnach, do którego prowadziły schody z lewej i prawej strony. Kolumny i poręcze miały kolor ciemnozłoty. W centrum sali ustawiono wiele mebli; między innymi pianino, na którym zwykł grać Zdrajca.

sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział V: Dobry Inaczej Plan

W poprzednim odcinku:
Irish wraz ze swoimi ludźmi wyrżnął w pień wszystkich członków bractwa, poza NN i jego podkomendnymi, którym zasiedzenie się w barze i kac gigant uratowały życie.

Rozdział V: Dobry Inaczej Plan

Kiedy Bulgot się obudził, poczuł ból, przeszywający jego głowę, ale nie potrafił określić jego źródła, jakby dochodził zewsząd. Otworzył oczy, a pierwsze promienia słońca uderzyły w jego źrenice z olbrzymią siłą. Zaczął podnosić się do pozycji siedzącej, przy okazji odkrywając, że tak naprawdę boli go wszystko, nie tylko głowa. Przetarł twarz płetwami i usilnie starał się przypomnieć sobie, co stało się wczorajszego wieczora. Pamiętał, że poszli wraz z dowódcą do baru, film mu się urwał, a potem znaleźli tylko ruiny i pozostałości siedziby Bractwa. Rozmasował swój kark i powoli, chwiejąc się, wstał. Mimo, że światło rzucane przez słońce go oślepiało, potrafił dostrzec ogólny zarys sytuacji. Jego dziewczyna – zresztą podobnie jak pingwiny – spała. Jednak NN najwyraźniej już się obudził, gdyż nie było go tam, gdzie wczoraj go położyli. Delfin przeciągnął się leniwie. Teraz mógł już w miarę jasno ocenić sytuację, bo jego oczy zdążyły przyzwyczaić się do światła. Dostrzegł wilka siedzącego na kawałku niedawnej ściany wydłubującego coś spomiędzy zębów.

piątek, 14 czerwca 2013

"Brotherhood" Rozdział IV: Ręka, Noga, Mózg Na Ścianie

Poprzednio na "Sadystowych Pingach":
Nasi komandosi pomyślnie przeszli test i poszli to oblać.
Irish okazał się zdrajcą, ale wymiar tej zdrady, nie jest jeszcze znany...


Rozdział IV: Ręka, Noga, Mózg Na Ścianie

- Chyba nie zostałem zrozumiany. Ja nie żegnam się z wami. Ja żegnam WAS – przy tych słowach nieznacznie się uśmiechnął i zasalutował.
Po wypowiedzeniu tych słów przez Irisha, rozpętało się istne piekło. Jego ludzie po tymże sygnale rozpoczęli prawdziwą rzeź – nie oszczędzali nikogo; ani dowódców, ani rekrutów. Zabijali każdego, bez litości. Ostre jak brzytwa noże raz po raz zadawały śmiertelne ciosy i pchnięcia, niezliczone kły i zęby przegryzały tętnice, pazury rozszarpywały ciało, kule wystrzeliwane z broni trafiały bezbłędnie, prosto de celu, zabijając i zadając ból. Komandosi padali martwi jeden po drugim, zdziwieni prędkością i precyzją zadawanych ciosów, z poderżniętymi gardłami, przestrzelonymi głowami i ciałami podziurawionymi i poszarpanymi za pomocą ostrzy i pazurów.

piątek, 7 czerwca 2013

"Brotherhood" Rozdział III: Dziękuję, odchodzę!

Nad brzegiem zatoki stał delfin, patrząc w gwiazdy i rozmyślając. Z jakiegoś powodu, zawsze interesowało go niebo, ogrom wszechświata. Wciągnął morskie powietrze do płuc delektując się jego świeżością, a następnie je wypuścił. Po chwili podszedł do niego inny delfin, a weteran nie odwracając wzroku od nieba spytał:
- Przygotowaliście wszystko?
- Tak. Wszyscy będą jutro w bazie – odparł nowo przybyły.
- Świetnie. Nie chcę, by kogoś to ominęło.

środa, 5 czerwca 2013

"Brotherhood" Rozdział II: Nie Wywołuj Wilka z Lasu

Kiedy trening się skończył, a kadeci ledwo łapali oddech, Natan kazał swoim żołnierzom iść za sobą. Zaprowadził ich do kwatery głównej bractwa. To był olbrzymi, podziemny kompleks, którego ściany, podłoga oraz sufit były wykonane ze lśniącego metalu.
- Widzicie ściany i całą konstrukcję? To, jak lśni? Lepiej będzie, jak powiem wam to od razu – zaczął Nicolson. – Otóż, każdy, który podpadnie, podczas gdy inni mają czas wolny, szoruje cały ten przybytek, dopóki nie osiągnie takiego efektu. Takie ostrzeżenie na przyszłość, żebyście się pilnowali.
Później zaprowadził ich do olbrzymiej jadalni, która od poczekalni różniła się tylko tym, że były tam długie ławy (co ciekawe – również zrobione z metalu), oraz stoły, ustawione tak ciasno, jak tylko się dało. Na końcu rozdzielił ich do pokoi i rzekł:
- Jutro w zatoce o tej samej porze – NN uśmiechnął się łobuzersko.
Jego podwładni westchnęli i powłócząc nogami skierowali się do pokoi. Wilk rozmyślnie zakwaterował dwa pingwiny wraz z dwoma delfinami, które go zaintrygowały. „Albo się polubią, albo się zabiją” – pomyślał.

poniedziałek, 3 czerwca 2013

"Brotherhood" Rozdział I: Początki Bywają Różne

Był wieczór. Rozgwieżdżone niebo zachwycało przypadkowych obserwatorów niezliczoną ilością małych światełek przywodzących na myśl niewielkie diamenty leżące na dnie ciemnej jaskini. Wąską uliczką Meksyku szły dwie niskie postacie – pingwiny. Dotarły do zardzewiałych drzwi, które czasy świetności miału zdecydowanie za sobą. Wyższy z ptaków przemówił:
- Brat, ty jesteś pewien, że to tutaj?
- A co ja jestem? Facet podał nam adres, a obaj wiemy, że żaden z nas nie potrafi czytać, więc możemy szukać na czuja – odparł szybko niski ptak.
- Dobra, po co te nerwy? Wchodzimy.
Po tych słowach nielot pchnął drzwi, które potwornie zaskrzypiały i zapewne owy dźwięk dało się słyszeć i kilka przecznic dalej. Pingwiny wślizgnęły się do środka i najciszej jak potrafiły, zamknęły zardzewiałe odrzwia. Wnętrze budynku, diametralnie różniło się od tego, co prezentował sobą na zewnątrz. Wszystko było elegancko urządzone i zadbane, zaś na zewnątrz wyglądało to na ruderę jakich mało. Ba, na ruinę, bo rudera jest jeszcze miejscem, gdzie od biedy da się mieszkać. Ptaki zauważyły kilka szczegółów. Podłogę wykonaną z ciemnego drewna, takież ściany oraz sufit, kilka wygodnych foteli, dwa czy trzy szklane stoliki i coś, co przywodziło na myśl recepcję.

niedziela, 2 czerwca 2013

"Brotherhood" Prolog

Bulgot
***
Sekretna baza Doktora Bulgota, około pięciu lat temu.
***
To był jeden z tych wieczorów, które mogłem spędzić w samotności; bez żadnych knowań czy planów zemsty. Zapłaciłem Parkerowi, więc miałem go z głowy na jakiś czas. Zamknąłem się w swoim laboratorium i zadałem sam sobie pytanie: „Po co mi to wszystko?”. Jedna część mojej podświadomości mówi: „Żebyś mógł się za wszystko zemścić!”, a druga: ”Po nic. Rzuć to wszystko w diabły i zacznij wszystko od nowa!”. Wielokrotnie nad tym myślałem, jednak zawsze zarzucałem ten pomysł. Skipper nigdy nie uwierzy w moją przemianę, nieważne co zrobię. W sumie, to mu się nie dziwię. Usiadłem na fotelu i pogrążyłem się w rozmyślaniach. „Może by tak upozorować własną śmierć?” – przemknęło mi przez myśl, ale co potem? To też odpadało. Czyli pozostało mi samotne życie, wypełnione wyobcowaniem i knowaniami. Kochałem chwile , które spędzam sam ze sobą, a jednocześnie ich nienawidziłem. Przez całe swoje życie niosłem bagaż wspomnień, które wypływały właśnie w takich momentach. Spojrzałem w lustro i poczułem odrazę do samego siebie.

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział IV: Demony Przeszłości


Skipper musiał przyznać, że nawet polubił oddział Jeffersona, pomimo tego, że wszyscy byli lemurami. Każdy z kimś się dogadywał. Aaron, Kathy i Rico mieli wspólny temat do rozmowy prawie zawsze, Kowalski wraz z Chesterem i Silvą zawsze o czymś rozmawiali, Edwin prowadził rozmaite dysputy z Szeregowym, a sam Drake nieustannie rozprawiał o różnych rzeczach ze Skipperem i Neilem. Jednak było widać, że to mimo wszystko ciągle lemury, bowiem na okrągło słuchali muzyki. Co prawda w słuchawkach i do tego raczej rocka niż dyskoteki, ale zawsze. Wszyscy komandosi większość czasu spędzali w bazie pingwinów, ale czasami wychodzili, by wykonać jakąś prostą misję. Okazyjnie jakaś dwójka wychodziła na patrol. Teraz przyszła kolej na Szeregowego i Edwina. Nie chcieli iść na rekonesans, gdyż reszta właśnie zaczęła grać w pokera, ale rozkaz, to rozkaz i nie mogli tego zmienić. Dzisiaj naukowcy rządzili niepodzielnie przy stole i zgarniali większość łupów. Kiedy Chester i Kowalski mieli już dosłownie wszystko, dochodziła dwudziesta trzecia, a Edwina i Szeregowego ciągle nie było. Zwycięzcy pochowali swoją wygraną i dołączyli do pozostałych żołnierzy, którzy w międzyczasie znaleźli się na górze i stanęli jak wryci.