Mam nadzieję, że tym razem notka wypadnie lepiej niż ostatnio. Wiem, że
nie grzeszy długością, ale zawsze…
Sześć pingwinów lustrowało nowo przybyłych wzrokiem.
Towarzysz dowódcy rzeczywiście był do niego rażąco podobny. Różnica ich wzrostu
wynosiła około kilku centymetrów. Jednak od razu poznali Skippera z powodu
blizny. W oczy rzucił im się jeszcze jeden szczegół. Mianowicie to, że jego
kompan miał brązowe oczy, a nie błękitne, tak jak Skipper. Obaj o czymś
rozprawiali donośnie się przy tym śmiejąc, kiedy doszli do pozostałych ptaków.
- Całkiem wesołą gromadkę tu zebrałeś - rzekł Neil z ironią.
- Nie przeczę. Panowie, przedstawiam wam mojego brata, Neila.
- To szef ma brata? - spytał Szeregowy.
***
Kowalski przestał liczyć dni. Całkowicie stracił poczucie
czasu. Posiłki nie przynosiły ukojenia, tylko przypominały nielotowi o
beznadziejnej sytuacji, w jakiej się znajdował. Godziny wydawały się dla niego
dniami, wypełnionymi pustką, ciemnością, bólem i tęsknotą za ukochaną. Cały
czas myślał tylko o niej. Kiedy spał, kiedy jadł, kiedy się budził, nie mógł
przestać o niej myśleć. Stracił wszelką nadzieję, na to że towarzysze go
uratują. A przynajmniej na czas. Próbował odgonić od siebie ponure myśli, ale
nie potrafił. Po prostu był już stuprocentowo pewien, że tu umrze. Bez żadnych
obliczeń i kalkulacji, do których już nie był zdolny z powodu wycieńczenia i
bólu ogarniającego jego ciało. Dotknął swojego zranionego skrzydła, w nadziei,
że już nic nie poczuje. Mylił się. Gdy tylko lekko dotknął rany, po całym jego
ciele rozeszła się fala gorąca i potworny ból. Położył się na ziemi, w nadziei,
że dzięki temu ból ustanie. To nie pomogło, a w zasadzie pogorszyło sprawę. W
ciemności nie mógł zobaczyć, jak wyglądała rana, ale był całkowicie pewien, że paskudnie.
Kiedy jeszcze był w stanie, obliczył, że zakażenie powinno postępować
systematycznie. Czyli, że w ciągu jednego tygodnia naukowiec byłby praktycznie
martwy. Nie wiedział, jak wiele czasu minęło, odkąd trafił do tej celi, ani od
jego spotkania z Kwoką. Nawet nie był pewien czy to drugie rzeczywiście miało
miejsce. Jednak dla niego, ten w rzeczywistości krótki okres, wydawał się całą
wiecznością. Teraz przewrócił się na drugi bok i ból trochę zelżył, ale nie
zniknął całkowicie. Jednakże strateg poczuł pewną ulgę. Zaczął myśleć o całym
swoim życiu. O chwilach, które spędził z Doris i o tych, które mógłby z nią
spędzić. Nie wiedzieć czemu, wtedy powróciły również wspomnienia ze służby w
oddziale. Uśmiechnął się mimowolnie, co sprawiło mu lekki ból. Z rozmyślań
wyrwał go dźwięk otwieranych drzwi. Odwrócił głowę w tamtą stronę, ale światło
było zbyt oślepiające, by mógł cokolwiek zobaczyć.
***
Skipper i Neil właśnie skończyli wyjaśnianie planu. Nie był
wielce skomplikowany. Ot, działania dywersyjne, akcja zasadnicza, a na końcu
wysadzenie wszystkiego w powietrze.
- Ale czy my w ogóle wiemy, gdzie jest ta baza szefie? - spytał
Szeregowy.
- W zasadzie, to podczas lot wysnuliśmy pewną teorię. Ale,
przed rozpoczęciem akcji, przeprowadzimy zwiad w potencjalnych miejscach ich
pobytu-odparł za Skippera jego brat.
- Czy wszyscy znają swoje zadania? - zadał pytanie Skipper. Nie
dał odpowiedzieć pozostałym i dodał - Świetnie. To do roboty!
Po jego słowach wszyscy zaczęli wybierać sprzęt potrzebny do
zwiadu, w terenie, który im przypadł. Szeregowy i Rico mieli góry, Rockgut i
Nigel mieli sprawdzić lasy, Manfredi i Johnson kanały, a Skipper i Neil ocean.
W sumie, to tylko przybrzeżne obszary, ale zawsze.
Po okresie około godziny, wszyscy byli gotowi. Weszli do
opuszczonego już dawno hangaru i zdjęli płachty z odrzutowców. Nie wyglądały
jakoś nadzwyczajnie, ale Skipper wiedział, że w akcji się sprawdzają. Skinął głową
i wszyscy zajęli swoje miejsca w pojazdach, a po chwili wystartowali.
***
Nigel i Buck już od kilku godzin włóczyli się po lesie. Nie
natknęli się na nic, co choćby przypominało bazę dwóch gości, którzy chcą
zniszczyć świat. Nie licząc kłody, którą pingwin z paranoją na początku wziął
za lufę działa przeciwlotniczego. Po kilku kolejnych godzinach patrolowania,
stwierdzili zgodnie, że nie ma sensu dłużej przeczesywać okolicy.
***
Manfrediemu oraz Johnsonowi przypadło chyba najbardziej
niewdzięczne zadanie. Penetrowanie knałów nie należało do przyjemnych nie tylko
ze względu na panujący tam odór. Również dlatego, że panoszyło się tam pełno
szczurów. Pingwiny były zmuszone walczyć z nimi już dwukrotnie. Jednak poza
tym, nie znaleźli nic wartego uwagi.
***
Dwaj bracia wspinali się na kolejną wydmę. W międzyczasie
rozmawiali o dawnych czasach, a także o tym co się z nimi działo, od czasu ich
ostatniego spotkania. Mieli dużo wspólnych wspomnień, większość związanych z
wojskiem, bowiem nie mieli rodziców i wychowali się w wojsku. Nagle Neil
zapytał:
- A co się stało z Jack’iem?
Oblicze młodszego pingwina spochmurniało.
- Po pierwsze miał na imię Francis.
- Miał? - Neil nie zwrócił uwagi na informację o prawdziwym
imieniu Bulgota.
- Zginął dwa lata temu.
- Czemu mi nie powiedziałeś?
- Bo kiedy przyszło co do czego, to tylko ja stanąłem w jego
obronie.
- On chciał nas załatwić!
- Nie chciał. Po prostu go nie rozumieliśmy, Neil.
- Może masz rację. Ale mimo wszystko mogłeś się odezwać przez
te dwanaście lat.
- Minęło aż tyle czasu?
- Mniej więcej. A kiedy… - ale nie dokończył, bo Skipper
usłyszał głos Szeregowego, dobiegający z komunikatora.
~ Szefie, czy taka baza mogłaby być ukryta w górze, mieć
antenę o średnicy pięćdziesięciu metrów i rozciągać się głęboko pod ziemią?
- Chyba tak, a co?
~ To chyba ją znaleźliśmy…
C.D.N.
Ja zawsze świetna notka. Rozwaliła mnie lufa działa przeciwlotniczego w kłodzie. No i żal mi Kowalskiego. Pisz jak najszybciej bo jestem ciekawa jak to wszystko się skończy.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem świetnie opisałeś uczucia Kowalskiego - jego obawy związane ze śmiercią i tęsknotę za ukochaną (trochę mnie tylko ona irytowała, ale wyłącznie z osobistych powodów - po prostu niezbyt przepadam za Doris; poza tym opisy dobre).
OdpowiedzUsuńWybornie też odzwierciedliłeś paranoję Skippera - kłoda, która miałaby być działem przeciwlotniczym XD.
No i pytanie Szeregowego - idealny, lekko zabawny koniec ^^.
Ogólnie jest więc dobrze, notka faktycznie nieco lepsza lepsza niż wcześniej. Wciąż akcja toczy się w zawrotnym tempie, nie stanowi to jednak poważnej wady. A długością się nie przejmuj - zazwyczaj albo piszę się krótkie rozdziały, albo mające długość kilkunastu stron ;).
Życzę zatem na koniec dużo weny i nowych pomysłów,
Blackie Line
Ooooooo tak, zdecydowanie lepsza notka :D
OdpowiedzUsuńpiękne opisy o uczuciach Kowalskiego! Tak trzymać :) paranoja Skippera mnie rozbroiła ;d hah
Może troszeczkę więcej o Mańku i Dżonsonie?
Epicki koniec ^^ cały Szeregowy :)
Asia (blog pingwinyzmadagaskaruopowiadania.blog.pl)
I ja go takiego kocham . Gdybym była pingwinem zostałabym jego żoną. Szerebara to idealna para.
OdpowiedzUsuńTo Buck pomylił gałaź z działem bo on przeczesywał las a nia Skipper
OdpowiedzUsuńKoniec cudowny . Szeregowy opisuje co widzi bez zbędnych epitetów . Kowalski tworzy monologi z porownanianii
OdpowiedzUsuń