sobota, 27 kwietnia 2013

"The Final Encounter" part 6

Kowalski mierzył dziobaka wzrokiem.
- Ja się nim zajmę, a wy pomożecie reszcie - szepnął do Szeregowego.
- Ale...
- Nie kłóć się teraz Szeregowy. Po prostu to zrób.
Jego druh skinął głową. Naukowiec szykował się do starcia z Parkerem. Sam Parker wyglądał na spokojnego.
Pingwin skoczył w kierunku ssaka, a ten zdołał uniknąć ciosu. Strateg wylądował na ziemi.
Parker przystąpił do kontrataku. Walczyli przez chwilę, a dziobak zdecydowanie wygrywał.
Nagle pingwin wpadł na pewien pomysł. Złapał ssaka za głowę i uderzył nią w szklaną ścianę hangaru.
Z czoła dziobaka poleciała krew, a szyba zaczęła pękać. Strateg uniknął ciosu otumanionego Parkera.
W końcu szyba pękła i do bazy zaczęła wlewać się woda, która zabrała ssaka ze sobą.
Pingwin przez komunikator krzyknął do Skippera:
- Szefie! Uciekajcie stamtąd!

***
Tymczasem Bulgot i Skipper walczyli z wrogiem mającym znaczną przewagę liczebną.
Do tego, kilku wrogów miało broń palną. Pomimo tego, że delfin i pingwin zręcznie unikali ciosów i strzałów, zaczynali przegrywać.
Po chwili waleń został trafiony laserem. Dowódca powalił strzelca, odebrał mu broń, a następnie spacyfikował pozostałych przeciwników.
Reszta uciekła. Skipper podszedł do swojego towarzysza i obejrzał ranę. Nie wyglądało to dobrze. Nagle usłyszał głos Kowalskiego:
- Szefie! Uciekajcie stamtąd!
- Idę Kowalski.
Po tych słowach załadował Bulgota na segwaya i zaczął zmierzać w stronę wyjścia. Jednak sklepienie się zawaliło odcinając im drogę ucieczki.
- Żołnierzu! Wracajcie do bazy bez nas.
- Ale...
- Żadnych "ale" Kowalski! To jest rozkaz!
- Tak jest.
- Panowie, to był dla mnie zaszczyt - powiedział, po czym wyłączył komunikator.
Położył delfina pod ścianą i jeszcze raz przyjrzał się ranie.
- Bywało gorzej... - powiedział.
- Może u ciebie - odparł delfin.
- Wyliżesz się z tego - rzekł Skipper pokrzepiająco.
Butlonos tylko się lekko uśmiechnął. Wtedy usłyszeli eksplozję.
- Co to było? - spytał pingwin.
- Reaktor. Tak myślę - odrzekł ssak, a następnie zaniósł się kaszlem.
Z jego ust wyleciała krew.
- Skipper, idź. Może ci się uda...
- Nie. Tym razem nie zostawię cię na pastwę losu.
Usłyszeli kolejny wybuch. A potem jeszcze jeden. I następne.
Zamknęli oczy i poczuli ogarniające ich ciepło. Potem, nie czuli już nic.
***
Trzy pingwiny z dziobami spuszczonymi na kwintę weszły do bazy. Nie mogli uwierzyć w to, co się stało.
Ich dowódca zginął podczas próby ocalenia ich arcywroga. Na stole zobaczyli dyktafon Skippera.
Kowalski, który był najbardziej zszokowany decyzją ich dowódcy, podszedł do urządzenia i je włączył.
Na początku słyszeli tylko niewyraźny szum, ale później dało się słyszeć znajomy głos.
"Panowie, jeśli tego słuchacie, to znaczy, że nie ma mnie już pośród was. Mam nadzieję, że bez względu na wszystko, pójdziecie naprzód, nie patrząc w przeszłość.
Byliście dla mnie jak rodzina, którą straciłem tak dawno temu. Szeregowy, nie przeczę, że potępiałem wasz sposób patrzenia na świat, ale robiłem to w trosce o wasze zdrowie.
Pomimo tego co mówiłem, oddział nie poradziłby sobie bez was. Bez żadnego z was, żołnierze, oddział by sobie nie poradził...
Rico, stara mordo. Mam nadzieję, że i ty jakoś sobie poradzisz. Dam ci małą radę, jako dowódca i jako przyjaciel. Nie wysadź wszystkiego w powietrze."
Pingwin z blizną na twarzy uśmiechnął się. Z dyktafonu usłyszeli lekkie westchnienie, a po nim Skipper kontynuował.
"Kowalski. Wiem, że was poniżałem i dręczyłem, uważałem, że rozwiązania siłowe są lepsze i tak dalej. Chciałbym was przeprosić żołnierzu.
Za wszystko. Byliście dla mnie jak brat Kowalski. Chcę abyście byli szczęśliwi."
Pingwiny z trudem powstrzymywały łzy.
"Zwalniam was ze służby panowie. Jesteście wolni."
Po tym nagranie się skończyło.
***
Ptaki skończyły plombować wejście do bazy i skierowały się w stronę wyjścia z zoo. Zatrzymali się przed bramą.
Kathy już czekała na Rico. Psychopata odwrócił się do towarzyszy broni. Kowalski wystawił przed siebie skrzydło.
Rico jednak przytulił go, tak jak robią starzy przyjaciele. Potem pożegnał się z Szeregowym i poszedł do swojej dziewczyny.
Po chwili, już go nie widzieli.
- Żegnaj przyjacielu - powiedział naukowiec do swojego niskiego druha.
Ten również go przytulił ze łzami w oczach. Po kilku minutach Szeregowy został sam pod zoo.
***
- I to wszystko - skończył Kowalski.
- Bardzo mi przykro - powiedziała Doris.
Kowalski się uśmiechnął. Delfinica odwzajemniła gest. A później się pocałowali.

THE END



Komentujcie, bla, bla, bla...

3 komentarze:

  1. zajebisty koniec,choć smutny

    OdpowiedzUsuń
  2. Oo jaki smutny koniec :(
    bardzo podobało mi się to opowiadanie, szczególnie postać Kathy, mam nadzieję, że jeszcze wrócisz do tej postaci kiedyś tam ^^
    fajnie, że to było tak z perspektywy Kowalskiego, w sensie że on jej opowiadał co się stało :) to bardzo oryginalne!
    Ogólnie bardzo mi się podobało :) było ciekawie, było napięcie i nie było niewiadomo jakiego rozlewu krwi :) super!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ktoś musiał ZOO pilnować. Zresztą Szeregowy jest sentymentalny.

    OdpowiedzUsuń