niedziela, 28 kwietnia 2013

"Blowhole's Legacy" part 1

Szeregowy grał na harmonijce ustnej siedząc na pryczy w swojej celi. Minął rok, odkąd został aresztowany, za próbę wykradnięcia kartoteki Skippera z głównej bazy pingwinich komandosów.
Już całkiem się przystosował do więziennej codzienności. Zyskał kilku zaufanych przyjaciół. Nie było źle.
Jednak, cały czas chciał dowiedzieć się, co tak naprawdę stało się w Danii. Nagle do pomieszczenia wszedł klawisz i powiedział:
- Poszczęściło ci się Szeregowy. Wychodzisz.
- Co? Przecież dostałem dziesięć lat!
- Ktoś wpłacił kaucję.
Pingwin zdziwił się, gdy to usłyszał. Kto wpłacił za niego kaucję? Wstał i wyszedł z celi, do której tak przywykł.
- To gdzie mój wybawca? - zapytał ironicznie.
- Wyszedł przed chwilą, ale kazał dać ci to - odpowiedział strażnik, po czym podał mu kopertę.
- To do zobaczenia chłopaki - rzucił były komandos i wyszedł.
Dzień dopiero się zaczął i słońce było stosunkowo nisko. Ptak otworzył kopertę. W więzieniu w wolnym czasie uczył się czytać, więc nie miał już problemów z odczytaniem wiadomości.
Rzucił okiem na list i się zakrztusił, gdy zobaczył adres. Nowy Jork.

***
Rico przewrócił się na drugi bok, gdy doszły go pierwsze promienie słońca. Jednak po chwili wstał i poszedł do kuchni.
W powietrzu poczuł przyjemny zapach pieczonej ryby, którą uwielbiał. Humor z miejsca mu się polepszył.
Po śmierci Skippera i rozwiązaniu oddziału pojechali na pustynię, gdzie oboje mogli dawać upust swoim niszczycielskim skłonnościom.
Pingwin w ciągu dwóch lat prawie całkowicie zapomniał o swojej przeszłości, a jedynymi rzeczami, które mu o niej przypominały, były blizna na twarzy oraz zdolność zwymiotowania wszystkiego.
Pomimo tego, że psychopata niezbyt radził sobie z artykulacją, dogadywali się świetnie. Ten dzień zapowiadał się tak, jak każdy inny.
Zjedli śniadanie, posprzątali i mieli coś wysadzić. Jednakże pojawił się niespodziewany gość. Listonosz dotarł do ich domu jedyną w miarę bezpieczną drogą i dał im jedną kopertę.
Rico, który ciągle był analfabetą, dał papier swojej dziewczynie. Zdziwiła się, gdy przeczytała adres nadawcy. Rico popatrzył na nią pytająco, a ona zaczęła czytać na głos:
- Nowy Jork...
***
Kowalski i Doris wiedli wspaniałe życie. Teraz dla pingwina najważniejsza była jego dziewczyna, nie nauka. W domu w ogóle nie przeprowadzał eksperymentów ani nic nie budował.
Jedynym okresem w ciągu roku, kiedy mógł się zająć swoją dawną pasją było InvExpo. Wyjeżdżał na jeden tydzień. Potem wszystko wracało do normy.
Wojskową przeszłość zostawił już dawno za sobą, chociaż lubił do niej czasami wracać. Najczęściej zdarzało się to podczas samotnych przechadzek po okolicy ich domu.
Dzisiaj musiał jednak zrobić coś, czego z całego serca nienawidził. Mianowicie dziś był dzień segregowania poczty. Doris poszła do swojej koleżanki, a więc pingwin został sam.
-Reklamy, rachunki, reklamy...-mamrotał pod nosem, przerzucając sterty listów.
Nagle jego uwagę przykuł jeden oznaczony inaczej niż wszystkie inne. Podniósł go i sprawdził nadawcę. Nie znalazł imienia ani nazwiska, ale znalazł adres. Nowy Jork.
Otworzył kopertę i zaczął czytać.
***
Było już dawno po dwudziestej, kiedy w alejkę weszła niska postać. Pingwin. Rozejrzał się, ale nikogo nie zobaczył.
Po chwili usłyszał donośny głos:
- To ty mnie tu sprowadziłeś? I jak się nazywasz?
- Nie, myślałem, że to ty. I nie poznajesz dawnego towarzysza broni?
- Szeregowy? Myślałem, że nie żyjesz!
- A ja myślałem, że ty Kowalski myślisz racjonalnie - odparł mu niski pingwin sarkastycznie.
Roześmiali się entuzjastycznie i chcieli kontynuować rozmowę, kiedy usłyszeli niewyraźny bełkot.
Odwrócili się w kierunku, z którego dochodził dźwięk. Zobaczyli kolejnego pingwina. Przez chwilę lustrowali go wzrokiem, po czym krzyknęli jednocześnie:
- Rico! To naprawdę ty?
Ten w odpowiedzi tylko coś wybełkotał i podszedł do przyjaciół. Rozmawiali przez chwilę, ale w końcu Kowalski spytał:
- Skoro żaden z nas nie zorganizował tego spotkania, to kto to zrobił?
W tym momencie usłyszeli nowy głos, który jednak skądś znali:
- Ja.
Odwrócili się w tamtym kierunku i nie wierzyli własnym oczom.
- Przecież ty nie.. .- zaczął Kowalski.
- To niemożliwe... - dodał Szeregowy.
- A jednak panowie... - odparł nowo przybyły.

C.D.N.

Kto zgadnie kogo zobaczyli?

5 komentarzy:

  1. czasem nie dajesz spacji,a tak to fajne

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny blog ;D
    Czasem trochę błędów ale naprawdę mi się podoba :D
    Zapraszam do mnie :)
    PS: błąd niby nie wielki ale razi:
    "Nie, myślałem, to że ty." - chyba miało być "Nie, myślałem, że to ty."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tia, faktycznie miały być tak jak powiedziałaś... :D
      I dzięki.

      Usuń
  3. A jednak! Super, że kontynuujesz poprzednie opowiadanie! No i zakładam ,że to Skipper przeżył?
    Super :D no i takie spotkanie po latach, Szeregowy w więzieniu, Kowalski i „normalne” życie, Rico i jego dziewczyna… super :) czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń