piątek, 26 kwietnia 2013

"The Final Encounter" part 4


Ostatnie dwa dni minęły pod znakiem przygotowań. Skipper wydobrzał, dzięki specyfikowi, który podał mu Kowalski.
Oddział przygotowywał się do szturmu na bazę delfina bardzo mocno. Plan działania mieli już obmyślony.
Teraz wystarczyło go wcielić w życie. Słońce właśnie chowało się za linią widnokręgu, kiedy cztery uzbrojone po zęby pingwiny kierowały się ku wyjściu zoo.
Po trzydziestu minutach dotarli do portu, gdzie czekała ich wierna łódź podwodna.
Płynęli w ciszy i skupieniu. Wiedzieli, że wystarczy jeden fałszywy ruch i operacja się nie powiedzie.
Nagle w oddali zobaczyli nową siedzibę Bulgota. Była większa niż ta poprzednia i zapewne lepiej uzbrojona.
- Panowie, wiecie co robić - powiedział dowódca.
Rico i Kowalski skinęli głowami, po czym wzięli ze sobą akwalungi i broń, a następnie wypłynęli przez śluzę.
Szef zobaczył jak podpływają do obiektu, a potem znikają za nim. To był moment, w którym on i Szeregowy mieli wyskoczyć.

- Ruchy żołnierzu!
- Tak jest szefie.
Po wypowiedzeniu tych słów obaj wypłynęli przez śluzę i postarali się niepostrzeżenie dostać do bazy.
Udało im się to bez większych trudności, bo homary nie należały do spostrzegawczych.
Położyli akwalungi za skrzynią, tak by nie można było ich zobaczyć. Czekali, aż ich towarzysze obezwładnią dwóch strażników.
Po chwili zobaczyli jeden czarno-biały kształt, który spacyfikował oba skorupiaki.
Na razie szło jak po maśle. Teraz strateg powinien odblokować drzwi, które były przed nimi.
Po chwili oczekiwania, otwarły się. Dowódca i jego towarzysz wślizgnęli się do środka. W pomieszczeniu panowała ciemność.
Skipper wyjął latarkę i ją włączył. Pokój wyglądał jak zwykła graciarnia. Nagle drzwi się zamknęły.
Lider spróbował skontaktować się z naukowcem:
- Kowalski, zgłoście się - odpowiedziała mu cisza. - Szeregowy, zostaliśmy sami.
W tym momencie usłyszeli znajomy głos:
- Pomocy! Ratujciem króla! Resztem opcjonalniem.
Kiedy to usłyszeli, bez namysłu skierowali się w kierunku, z którego dobiegał głos.
Przeskoczyli przez skrzynię i znaleźli dyktafon. Skipper próbował uciec, ale strzałka usypiająca trafiła go, zanim zdążył cokolwiek zrobić.
***
Pingwin obudził się w ciemnym, wilgotnym miejscu. Nad nim pochylał się jego wysoki druh.
- Ko-Kowalski, raport.
- Cóż, Bulgot domyślił się, że będziemy próbować się zakraść i zastawił pułapkę. To tak z grubsza. A teraz znajdujemy się w celi od jednego dnia.
- Świetnie.
Siedzieli przez chwilę w milczeniu. Potem przyszedł do nich Parker. Kowalski od razu zerwał się z miejsca z zamiarem zaatakowania dziobaka, ale jego towarzysze go powstrzymali.
- No, no! Widzę, że ktoś tu znowu chce oberwać! - rzucił szyderczo dziobak.
Kowalski gotował się ze złości.
- Chodźcie ptaszki, Doktorek chce się z wami widzieć. I nie próbować żadnych sztuczek, bo ktoś może ucierpieć - dodał  patrząc w stronę naukowca.
Nieloty posłusznie poszły za nim. Zaprowadził je do wielkiej sali, na której końcu stał Bulgot.
- Witajcie w moich skromnych progach! - powiedział z uśmiechem.
- Ależ cała przyjemność po naszej stronie - odrzekł Skipper ironicznie.
- Ale dobrze, przejdźmy do sedna - rzekł delfin, po czym dodał - Tak jak powiedziałem, gdy przyjdziecie, to zobaczycie, kogo porwałem.
Po tych słowach otworzyły się drzwi, za którymi stało kilka postaci. Wszystkie miały twarze zakryte workami.
I wszystkie były pingwinami. Bulgot skinął głową, a Parker i Hans, który wyszedł z cienia, zdjęli worki z głów dwóch pierwszych postaci.
Skipper się zakrztusił.
- Manfredi? Johnson? To wy żyjecie?!
- Jak widać - odpowiedział pingwin bez nogi.
- Ale widziałem, jak ten budynek, w którym byliście wybucha!
- No, nie do końca w nim byliśmy, bo... - ale nie dokończył, bo przerwał mu delfin.
- Okej, wystarczy. Nie rozklejać mi tu się. Nolan!
Na dźwięk tego imienia, Rico wyraźnie się skrzywił. Po chwili jego obawy się potwierdziły.
Z ciemności wyszedł czarno-biały kot i powiedział:
- Tęskniłeś Rico?
Ten w odpowiedzi tylko splunął w jego stronę.
- Tak też myślałem - powiedział z uśmiechem i z uśmiechem dodał - Ja też.
Potem dachowiec podszedł do trzeciej osoby z zakrytą twarzą. Położył łapę, na której brakowało dwóch pazurów na jej głowie, a następnie zdjął worek.
Trzecia osoba okazała się piękną pingwinicą. Rico oniemiał, a po chwili starając się mówić jak najwyraźniej powiedział:
- Kathy?
Odpowiedział mu blady uśmiech na jej twarzy. Po chwili rzekła:
- Cześć Rico...

C.D.N.

Zwyczajowe prośby o komentarze...

9 komentarzy:

  1. nie oglądałem wszystkich pingwinów więc nie znam wszystkich postaci, ale i tak super

    OdpowiedzUsuń
  2. Parker-wredny dziobak, były Doris, ma taki fajny kolec jadowy...

    OdpowiedzUsuń
  3. A Kathy i Nolan to już moje wymysły.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, super! Bardzo fajna fabuła :D szczególnie pojawienie się Mańka i Fredka :D
    jedyne malutkie ale jakie mogę mieć: owszem krótkie zdania tworzą napiętą atmosferę, więc nie ma nic złego w tym, że ich używasz, ale niektóre mogłyby być bardziej rozwinięte.
    Na przykład dajmy zdanie „Potem przyszedł do nich Parker”, jest ok, ale mogłoby być na przykład „Parker zaskoczył pingwiny swoją obecnością” albo „Na korytarzu rozległy się kroki i były coraz bardziej słyszalne. Nagle przy celi pingwinów pojawił się on- Parker”.
    No nie wiem, to takie moje wymysły ^^
    Bardzo ciekawa historia, idę czytać dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ups, miałam na myśli Dżonsona ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czemuż? To takie krótkie?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już spieszę z wyjaśnieniem. Pierwsze notki są wręcz bezczelnie krótkie, gdyż wtedy zaczynałem dopiero pisać.

      Usuń
  7. Eee Kathy to była Rico?

    OdpowiedzUsuń