ROZDZIAŁ I
BACK TO SCHOOL
BACK TO SCHOOL
PIĘĆ LAT PÓŹNIEJ
Bar był
obskurny. I to łagodnie mówiąc. Tynk przestał przyjaźnić się ze ścianą już
dawno temu; za to zadomowiły się w niej całe roje karaluchów i innego wesołego
tałatajstwa. Drzwi trzymały się w zawiasach jedynie na słowo honoru, a piwo
podawane w tym przybytku było niewiele lepsze w smaku od rzygowin jakiegoś
szalonego imprezowicza. Co nie zmieniało faktu, że od dłuższego czasu Skipper
nie mógł sobie pozwolić na nic lepszego niż tutejsze popłuczyny. Usiadł na
rozklekotanym krześle w kącie wypełnionej dymem sali i zamówił kufel piwa, jak
zwykle.
Ostatnie lata
nie były dla niego specjalnie udane. Pierwsze miesiące po wywaleniu z wojska
spędził na próbie zachlania się na śmierć, co skończyło się jedynie problemami
z pieniędzmi i wątrobą. Potem zatrudnił się przy transporcie w jakiejś dużej
firmie i tak już zostało. A wizyty w barze były takim jego conocnym rytuałem.
Rutyna powoli
zabijała go od środka. Niewiele pozostało z jego dawnej sprawności, choć wciąż
był całkiem młody. Często wpadał w depresję, rozpatrując możliwe scenariusze
zdarzeń sprzed pięciu lat, kiedy Bulgot zginął. I cały czas denerwowała go myśl
o tym, jak bardzo spartolili sprawę. Parę razy chciał nawet ze sobą skończyć,
ale zawsze coś go odwodziło od pociągnięcia za spust. Wolał myśleć, że było to
raczej poczucie niespełnionego obowiązku, niż tchórzostwo.
Gdy ukazało
się dno kufla, siedział jeszcze przez chwilę na miejscu, po czym wstał i
wyszedł przez skrzypiące drzwi. Skręcił w jedną z bocznych uliczek nad portem,
prowadzącą do skromnego pokoiku, który dzielił z innymi pracownikami firmy
przewozowej.
Nagle zdał
sobie sprawę z tego, że nie jest sam. Instynkt kazał mu zareagować, ale zanim
rzucił się do ataku, usłyszał stonowany głos.
- Skipper
McCain?
- A kto pyta? – odpowiedział pytaniem na
pytanie.
- Chciałbym cię
sprzątnąć, to już bym to zrobił. Tak, czy nie? – ponowił próbę nieznajomy.
Skipper
uznał, że nie ma sensu się sprzeczać.
- Tak. Teraz
dowiem się, z kim mam… hm…. Przyjemność?
- Oczywiście.
Z tym, że nie tutaj.
Były komandos
odwrócił się i ujrzał młodego pingwina, nieco wyższego niż on. Z wyglądu trochę
przywodził mu na myśl Kowalskiego, z tym, że miał na głowie jasne blond włosy.
Sprawiał wrażenie całkiem sympatycznego, jeśli nie liczyć tego, że trochę
krzywo mu z oczu patrzyło.
Nieznajomy
gestem nakazał Skipperowi iść za nim. Weszli do jednej z pobliskich zalanych do
połowy piwnic, w której unosił się dławiący zapach stęchlizny.
- Przyjemnie,
nie ma co – burknął Skipper.
- Komandos,
też mi coś – odgryzł się pod nosem wysoki pingwin.
- Co?
- Nic.
- Niech ci
będzie. To teraz mów, czego chcesz i kim jesteś.
- Nazywam się
Corey i przysyła mnie dowództwo. Chcą…
- To ciekawe!
No, mów, czego te niewdzięczne chuje chcą, nie przeszkadzaj sobie. – Ponaglił
Coreya gestem.
- Chcą żebyś
wrócił do służby.
- A chuj im w…
Zatrzymał się
jednak w pół zdania, gdy dotarł do niego sens wypowiedzianych przez rozmówcę
słów. Ha! Dowództwo coś spartoliło i teraz potrzebują pomocy starego biednego
Skippera! Zbyt piękne by było prawdziwe.
- Gdzie
haczyk? – zapytał podejrzliwie. – Jak już nie będę im potrzebny to znowu wywalą
mnie na zbity pysk?
- Nie –
odpowiedział bez chwili wahania Corey. – Przywrócą ci dawne stanowisko, a po
sukcesie akcji prawdopodobnie czeka cię awans i całkiem obiecująca kariera.
Słowa generała.
- To on
jeszcze żyje?
- Ma się
całkiem dobrze. To jak będzie?
- A co z
resztą? Kowalski i Rico też wracają?
- Tak.
Właśnie próbujemy ich namierzyć
- W takim
razie warto spróbować – stwierdził optymistycznie. – Wchodzę w to.
W siedzibie
dowództwa niewiele się zmieniło, odkąd ostatni raz tu był. Może poza
sekretarką. Poprzednią znał i wpuszczała go, kiedy tylko o to ładnie poprosił.
A ta wredna suka, która teraz tu pracowała nie chciała wpuścić nawet Coreya,
którego ponoć znała.
Jednak
budynek wciąż pozostawał taki sam. Grube ściany, pomalowane na ciemnozielono,
migające jarzeniówki i atmosfera tandetnego filmu wojennego. Liczne korytarze
idące w każdą możliwą stronę i masa biegających we wszystkich kierunkach
komandosów, woźny wydzierający się na jakiegoś żółtodzioba, kapitan ganiący
swoich ludzi… Skipper poczuł się prawie jak w domu.
- No to dupa
– skwitował Corey ze smętną miną.
- Co?
- Twierdzi,
że nie można przeszkadzać generałowi.
- To pewnie
ma racj…
- Ale ja
rozkazy miałem jasne – od razu cię do niego przyprowadzić.
- Rzeki kijem
nie zawrócisz – powiedział iście filozoficznie Skipper. – O ile dobrze
pamiętam, gdzieś tu był automat z kawą.
Blondyn
załapał aluzję i skierował swoje kroki ku jednemu z korytarzy, by zniknąć wśród
gęstwiny innych żołnierzy. Po chwili wrócił z dwoma kubkami.
- No, to ja
rozumiem – powiedział z szerokim uśmiechem Skipper. – Zabawne.
- Co niby
jest zabawne?
- Że w bazie
wojskowej można napić się prawdopodobnie najlepszej możliwej do zdobycia kawy.
– Upił spory łyk naparu. – No, skoro i tak się nie zobaczymy teraz z panem
generałem, to może opowiesz mi coś o sobie? Jednostka, stanowisko, hm?
- W sumie,
czemu nie. – Wzruszył ramionami. – Moim dowódcą jest Stary Collins…
- Wredny
skurwiel – wtrącił się Skipper. – Ale zna się na robocie jak mało kto. Mów
dalej.
- Jestem u
niego strategiem. Podczas operacji robię za obserwatora. Nie muszę ci chyba
tłumaczyć, na czym polega jego rola, prawda?
- Nie.
Kowalski był naszym obserwatorem. – Potrząsnął głową. – Od ilu lat jesteś u
Collinsa?
- Dwa i pół
roku. No, a teraz od jakiegoś miesiąca pracowałem pod generałem.
- Awans?
- Tymczasowy,
przynajmniej na razie.
- Zakładam,
że sprowadzenie mnie tutaj było istotne dla trwałości tego awansu.
- Nie
inaczej. O, chyba możemy wejść.
Faktycznie,
sekretarka dała im znak, że są proszeni do gabinetu generała. Prowadziły do
niego solidne mahoniowe drzwi. Wystrój był cokolwiek nieskromny. Miękka,
jasnoczerwona wykładzina, ciemne drewniane ściany, chyba świeżo pokryte
woskiem, olbrzymie biurko, a jakże, dębowe, do tego pokryte całkiem przyjemnymi
dla oka rzeźbami i fotel generała, który pozostawał ten sam – czarny, obity
drogą skórą i cholernie wygodny. Cóż, generał najwyraźniej nie miał zbytnich
problemów z kasą.
Za to zdrowie
chyba niezbyt mu dopisywało. Skipper odniósł wrażenie, że generał się skurczył
i zapadł w sobie. Do tego włosy na jego głowie posiwiały i teraz nie były
ognistorude, a szaro-rude. Zielone oczy straciły swój awanturniczy błysk.
Jednak to wciąż był generał.
- Jak tam
zdrowie, panie generale? – zagaił Skipper.
- Wal się na
ryj – odpowiedział zmęczonym tonem dowódca. – Bywało lepiej. I nie podskakuj
zbytnio, bo znowu wylecisz.
- Tak, tak,
spokojnie, będę grzecznym chłopcem – zapewnił Skipper. – No, to co schrzaniliście,
że aż mnie wzywacie z drugiego końca świata?
- Kalifornia
to nie drugi koniec świata – zauważył przytomnie Corey.
- W każdym
bądź razie, całkiem daleko – burknął Skipper. – No, o co się rozchodzi?
- Dobrze, że
pytasz – powiedział spokojnie generał. – Bo to nie my spartoliliśmy, tylko ty i
twój oddział.
- Znowu się
zaczyna – mruknął pod nosem niski pingwin. – Co niby poszło nie tak? Pozą tą
rzezią?
- Bulgot
uciekł i ma się świetnie.
Te słowa była
dla Skippera jak potężny cios. Na marne poszło tyle trupów. Ten cholerny delfin
jednak zwiał i nawet nic mu się nie stało. Pingwin bywał w bardziej
komfortowych sytuacjach, niż ta, która właśnie zaistniała.
- Skąd
wiecie? – zapytał tylko.
- Bo sam nam
to powiedział. Tydzień temu przyszła do nas paczka bez adresu zwrotnego.
- Nagranie?
Generał
przytaknął.
- Szczegółowo
przedstawił nam swój plan działania. Jeśli dobrze mu pójdzie, to za kilka
tygodni USA znajdzie się pod wodą. Jak to poetycko ujął, „popluskamy sobie jak
sardynki w sieci”.
- Ach, te
jego intrygi – westchnął Skipper. – Romantyk z niego, nie ma co. Wiemy coś o
jego lokalizacji?
- Niewiele.
Obstawiamy zachodnie wybrzeże Europy, ale to jak szukanie igły w stogu siana.
Nasi ludzie ciągle sprawdzają nowe możliwe miejsca.
- I nic –
dokończył Skipper.
- Dokładnie.
Dlatego wezwaliśmy ciebie – podjął generał. – Może i zawaliłeś sprawę, ale już
raz gnoja wytropiłeś. Wierzymy, że uda ci się zrobić to po raz drugi. – Zmrużył
oczy, jakby chciał przejrzeć Skippera.
- Powinno się
udać – przyznał. – Ale będę potrzebował moich ludzi. Kowalskiego i Rico, jak
pewnie pamiętasz.
- Pamiętam,
pamiętam. – Pokiwał głową w zamyśleniu. – Rico już tu jedzie, a za niedługo
powinniśmy znaleźć Kowalskiego. Dodatkowo przydzielimy wam jeszcze jednego
obiecującego młodziaka.
Skipper spojrzał
wymownie na Coreya, po czym uniósł pytająco brew.
- Nie, nie on
– rozwiał wątpliwości dowódca. – Go wolę mieć przy sobie. Cóż… Może nie jest
tak naprawdę obiecujący, ale sympatyczny z niego dzieciak. No, i co ważniejsze
dla ciebie, jest bardzo niski.
- Bardzo
zabawne – prychnął. – Osobiście wolałbym mieć kogoś kompetentnego przy sobie. A
jakiś nieopierzony dzieciak to ostatnie, czego potrzebu…
Nie dokończył
tej myśli, bowiem do pomieszczenia wpadł kolejny pingwin. Pewnie spędzał sporo
czasu przy komputerze; przynajmniej wskazywała na to jego przygarbiona postawa.
No i nosił okrągłe okulary.
- Znaleźliśmy
go, panie generale – wysapał.
- Bulgota? –
zapytała cała trójka obecnych.
- Nie,
niestety nie. Kowalskiego, panie generale.
- Świetnie!
Gdzie on jest?
- Nie żyje,
panie generale.
Haha, człek skurwiel xD Ale nie bijcie,
przypomnę, że opowiadanie rozgrywa się przed akcją serialu xdddd Kij, że mnie
to wali ;_____;
Patrząc na ilość wejść na prolog, rozumiem,
że trochę osób przeczytało ;-; Aczkolwiek mało skomentowało ;_____; No ludzie,
kurde ;________; Smutek ;-;
Szo sządzicie o Koreju?xdd
Zdrowiam ;-;
Kto zna Deftones? xD
Jak to przed akcją serialu?! Spartoliłeś mi światopogląd ;____;
OdpowiedzUsuńCorey jest wkurzający. Na pewno pracuje dla B.
Ten opis baru wymiata xd
Ogólnie rozdział fajny, mimo NIEODSTĘPNYCH OD CIEBIE BŁĘDÓW I LITERÓWEK!!!
Kowalski nie żyje. Nie będę walić spoilerami, bo mnie zabijesz.
Nosz kurdę, nie wiem, co jeszcze rzec. Fajny rozdział.
I rudy generał, hah!
Przepraszaam ;____________;
UsuńJak źle mu z oczu patrzy, to że od razu zły ;__; A może on po prostu ćpunem był i niedawno odstawił? ;___; Jakie uprzedzenia, no ;__; Dobrze, że nie me jeszcze Lannisterskich oczątek do kompletu, bo już w ogóle by było pozamiatane xddd A tak ogólnie, to wiesz, co wiesz xddd
Taka część mnie :D
Ano, zdechło się chłopaczynie :D I nie wal, bo wiesz, że jestem zdolny wyjebać całą fabułę opka do góry nogami xDDDD
I prawilnie ;___;
Rudy... podejrzane xD
Nie, jednak jeszcze się nie upiekło to durne ciasto. xD
OdpowiedzUsuńTu po raz kolejny upomnę się o prenumeratę spamu, drogi kolego internetowy, Maksymilianie. Żartowałam - stary, nie powiadomisz mnie o nowym wpisie - roześlij zaproszenia na… wiesz co. xD Dobra, zapomnij, joke.
Uwielbiam Twoje opisy. xD
Tynk przestał się przyjaźnić ze ścianą… ;-; Kurde, jakie to smutne. Podobno, jeżeli jest się do kogoś/czegoś podobnym, to to… to… to ta przyjaźń jest na całe życie. ;_; Takie to wszystko jest fałszywe… Ja zawsze miałam wrażenie, że moje spodnie bardzo lubią takie mojej mamy szare żelazko… Aż pewnego dnia, jak pozwoliłam im na spotkanie, to było gdzieś po basenie mych spodni, coś się pokłócili chyba i spodnie zaczęły się lekko podpalać (ognia znaczy się nie było, ale wiesz, kleiły się) i… zmarły. ;_; Myślałam, że była to przyjaźń aż do urośnięcia mojej dupy, a tu taki klops. :/ wniosek? Nie przyjaźnimy się ze ścianami czy żelazkami, choć te pierwsze bardzo pomagają w… uspokojeniu się. ;_; Na przykład przed examami czy po raz kolejny zje*anymi ciastami. ;_; Jak się przywali od razu kolorowiej i sympatyczniej się robi. Takie gwiazdki zielone. ;_; I zielone jednorożce.
Dobra, bez sensu. xD Wybacz. xD Zacznę od początku. :)
Problemy z pieniędzmi i wątrobą? A gdzie coś o nerkach? xD
To to jest humanizacja? O.O O ty kurde. xD
A nie, jednak nie. xD Przepraszam ._.
AAAAAAAAAAAA!!!!!!!! Uwielbiam cię!!!! :DDD *bez podtekstów, bardzo ładnie proszę xD* ZABIŁEŚ KOWALSKIEGO! xD Allelujah *tak tematycznie* xD Nie no, cudownie. :) Co jak co, ale Ty końcówki to umiesz pisać. :D
Co co Coreya, to normalny gość jest. xD Będzie się przewijał w przyszłości? Zrobisz z niego coś ciekawego? ^^ Intrygująco by było… taki wspólnik Blowhole. xD
Cóż mogę więcej dodać? Ciasto trzeba w końcu wyciągnąć z piekarnika, a wpis zachęcający do dalszego czytania. xD (Ale i tak, i tak bym czytała, więc wiesz xD)
Sorry za zbyt długi i bezsensowny komentarz. ;-;
PS Deftones? Jeśli to ci, o których myślę, to nie lubię wokalisty, Moreno… tak, to chyba ten zespół… ech, nie wiem, nie pamiętam. xD
Zdrowia i innych bajerów, Ala xD
Ech, wstydziłąbyś się ;____; Ja już zaproszenia rozesłąłęm na imprezę okolicznościową! xD
UsuńPRenumeratka jest... no jest xddd
Ależ dziękuję xD
Jebłem xD Jebłęm xD Po czterdziestokroć jebłęm (nie, nie w ścianę, a w biurko, miękkie prawie ;____; ) xDDD
Zielone jednorożce xD Pozdrawiam Barka .______.
Nerki wyciął mu pingwini Hannibal ;_____;
Tak, Ala, humanizacja ;**
Ech xD
Ej no, przecież ja go zawsze zabijam, prawda? xDDDD
Cóż, nie chcem spoilerować xD
Znowu wydzie ci zakalec, móię ci xD I do Lanego Poniedziałku będziesz piec xD
Piękny i na temat, co ty! :D
PS Z grubsza chodziło o... nieważne w sumie xD
Stary, to ciasto to jedno, drugie musiałam o piątej piec! xD Umieram. xD
UsuńI świetnie. A żebyś potem kurde zapomniał! xD
Ależ nie ma za co, to prawda. ;_;
Jak to nie w ścianę? Wiesz, jak ona mi pomaga? Jest ze mną odkąd pamiętam. Nawet była wówczas, gdy dostałam w gimbazjum pierwszą jedynkę z matmy, a to był koniec świata. ;_; Była przy mnie też wtedy, kiedy wysłałam przez przypadek, na Halołin, zdjęcie moich zajebistych dyni do dentysty. ;_; Kurwa, to było straszne. xD Tak więc nie bądź niemiły dla przyjaciół moich przyjaciół, bo ci przyjaciele przyjaciół są dla mnie automatycznie przyjaciółmi. ;_;
A ja Małego .-.
Jak to? :O A nie delfini?
Późno było, no xD
Ale teraz kurde uprzytomniałam (to przez kawę xd), że jak to przecie przed serialem, to Kowalski żyje! xD Załóżmy, że ukrywa się dżungli. Albo nie. W piwnicy w moim domu. Tam tyle gratów i "niesamowitych" rzeczy, że na pewno by coś dla siebie znalazł. ;_;
Może być i tak. Niestety.
Teraz też długo wyszło. Muszę rano pisać komentarze… wtedy mam najmniej do powiedzenia.
Umieram. ;_; Idę sprzątać. xD
Mokrych gaci jutro życzę xD I podrapanych dłoni ;_;
Alaaaaaaa
* przypomniałam sobie, nie uprzytomniałam sobie xD Mój zajebisty polski xD
UsuńHahah, brawo Alicjo xD
UsuńAleż nie zapomnę ;_;
To nie dziękuję ;__;
Ale biurko jest mym przyjacielem od dawien dawna! ;_; Do tego jest mobilne! Biorę je nawet do szkoły, by móc w nie jebać głową od czasu do czasu ;__;
To ja jeszcze Miśka .__.
Delfini wytni komu innemu co innego :33
Oki, rozumię xD
Magiczne zdolności kawy :') Kurde, zepsułaś niesxpodziankę! :c Teraz musze zmienić jego położenie, żeby wszyscy nie powiedzieli, że było wiadomo od początku, gdzie on jest! ;-;
Ano. O co kaman? ;_;
Boję się wiedzieć, jak wyglądają te, w któych masz do powiedzenia dużo xD
Jak my wszyscy ;_;
Ech ;_; Wczoraj zupełnie zapomniałem o tym jebanym Śmingusie xD I z wujkiem na rowerkach pojechaliśmy w pizdu xddd A tera zakwasy ;_; W jednej nodze, kurwa xD
Kiedy przeczytałam na filmweb.pl, że wracasz… łach, nie zapomnę tego uczucia. Jak gdyby… coś miłego wróciło. Jakiś wycięty kawałek z 2013 roku, kiedy to zaczynałeś ty i kilka innych bloggerów bloggować… to, jak na te "nn" się czekało, jak się z rumieńcami czasem komentowało, jak się czytało te komentarze, rozmawiało i nawiązywało znajomości internetowe, które jeszcze są nawet… Może to wszystko wróci wraz z końcem roku szkolnego? :)) Świetnie by było, a ty postawiłeś pierwszy krok ku temu.
OdpowiedzUsuńWybacz za ten nostalgiczny początek, ale jakoś tak trzeba było go napisać. :))
Corey wydaje mi się być bardzo sympatycznym pingwinem, ale mam wrażenie, że zrobisz z niego… mordercę? :-/ Szkoda, bo nawet bym chyba go polubiła.
Opisy masz cudne, pięknie się to czyta, ogólnie lubię Twój styl i lekkość, z jaką piszesz. Nie chcę powiedzieć, że piszesz od niechcenia, bo to by było bardzo chamskie - piszesz lekko, przychodzi ci to z łatwością, nie wysilasz się, podobnie, jak czytelnik. Jest on bowiem pochłonięty fabułą. Nie wiem lub nie pamiętam, ile twój licznik wybija wiosen, aczkolwiek wiedz, że piszesz niezwykle dojrzale… ten tynk, z którego Ala się śmiała (ale chyba pozytywnie, nie? :)) ), wydaje mi się właśnie piękną przenośnią… nie polubili się, to rozeszli… :((
Rudzi generałowie? Hm, ciekawe, nie powiem - często zaskakujesz właśnie takimi małymi szczegółami. :))
Notka bardzo dobra. ;))
I wybacz, że ostatnio nie komentowałam twojego drugiego bloga, jednakże na swoje usprawiedliwienie mam to, że mało czasu jest na to wszystko. Postaram się zaraz wszystko pokomentować, jak tylko zrobię sobie herbatę. ;))
Nie martw się brakiem komentarzy, ludzie tacy są. :-// Mają takie "fazy", że raz im się chce, raz nie chce, raz mają focha, raz nie. Innym razem są po prostu zazdrośni, a czasem zwyczajnie zapracowani, jednak sądzę, że masz, czy to w domu, czy właśnie tutaj stałych czytelników. ;)) Bo jeszcze nie widziałam "0 komentarzy" u ciebie. :))
Pozdrawiam i jak najweselszych świąt życzę! :))
Taki tam se skromny powrót na rocznicę mej bytności w internetach xd
UsuńNie no, ja tma nic przeciwko nostalgicznym początkom nie mam xd
Czo wy wszyscy ż tym Korejem? ;_____; On taki miły, a wy chcecie z niego psychopatycznego mordercę zrobić ;___;
Dziękuję za takie pikne komplimenty ;D
No rudy jest xD I to nikogo już nie zastanawia ;__;
Jak mawia klasyk - no problemo xD
Zdrówka i smacznego jajca :dd
Brak słów, by opisać to szczęście i ten zachwyt… super.
OdpowiedzUsuńNaprawdę.
Brak. Słów.
Maj.
Cieszy mnie we szczęście ;)
Usuńwielki powrot (:
OdpowiedzUsuńzajebiscie piszesz fajnie ze wrociles. coreya uwielibiam, super gosiu jest (: nie mohee doczehac sie ciagu dalszego bo mnie tak wciagnelo (: postaram sie komentowac kazdy wpis, ale nie obiecuje ): jednakze jak mowilam postaram sie (:
fajnie ze wrociles smutno tu bylo moze bedzie jak dawniej
pozdrowionka
W końcu ktoś, kto lubi Korejeła! xD
UsuńCóż, tak jak dawniej na pewno nie będzie ;)
Jakoś mi to nie podchodzi. Wolę stare opowiadanie. Nie jest już tak jak kiedyś, a przecież powinno być coraz lepiej.
OdpowiedzUsuńAle i tak 3mam kciuki za rozwói bloga
UsuńTroszkę dziwnie wydawać osąd po prologu i jednym rozdziale, dont'y you think? ;)
UsuńTo oczywiste, że nie bdzie tak jak kiedyś ;__; Co nie znaczy, że nie może być lepiej, prawda? :)
(Nie ma to jak odpisywać z anonima xdd)
Przekonałeś. Ty to umiesz ludzi zachęcać, jak skurwysyn słodko. Uległam Twojemu urokowi i siły perswazji i znowu mnie tu przywiało.. To takie sentymentalne! Wskrzesiłeś się jak jebany feniks, znowu są wakacje i znowu czas na zjebane komentarze przy... hmm... chciałam napisać "zjebanych notkach" ale na szczęście się powstrzymałam.
OdpowiedzUsuńZanim zdążysz odnaleźć mnie i zniszczyć, pragnę przypomnieć, że określenie "zjebany", "pojebany" i inne chuje tego samego rodzaju to określenia wyrażające aprobatę..
Do rzeczy.. w końcu. Myślałam, że padnę ryjem na biurko, ale się powstrzymałam, bo następne pingle będą, jak sobie na nie zarobię ;_; A to jest takie bardzo sad :(
Zaczątek z wypierdem jak cholera. Skipper ze wstępną marskością wątroby? Najs. Może w czasie tropienia swojego pszyjacielka B. dostanie zapaści odalkoholowej.. W sumie taki gość jak on w casie kryzysu nawpierdalałby się drożdży i zagryzałby japkami czy innym gunwem, a gdyby trzeba było wziąć dupę w troki i nakurwiać wroga lub spierdalać zbyłby swoją bandę czymś tak cudownie rozgarniętym jak "Spokój, dziwki, przeprowadzam fermentację alkoholową" Rozumiałabym jego frustrację, naprawdę. Otacza się tępymi dzidami..
Ale... dlaczego zgodził się wstąpić/wrócić/ponakurwiać dla zdrowia znawu dlatego, że panowie Kowalski i Riko wrajaco? O_o Geeeeej! I jak siępodniesie po jego śmierci..? ;_; Będzie musiał sobie nowego gejaszka skołować.. ;_;
Szeregowy z garbem na plecach.. Przypał, powiadam Ci, kochanieńki. Jak takie coś to trumny włożyć, pytam się..? Chyba wygra opcja "siła" do raczej dla gnoja nikt nie będzie chciał trumny na wymiar zamawiać.
Chyba nie muszę mówić, że kibicuję dla słit dolfyna, ewentualnie pojebanego zjeba o bani zrytej jak... nie wiem kto Dx Wyszły mi wszystkie moje określonka :( Przegrałam życie w tym momencie..
Sentyment bardzo, że wróciłeś. Serio. Moje szczęście osiągnęło poziom wysoki w chuj. Aż mi się łezka wypsła ;( Kończę komik, muszę szukać chusteczek...
Pozdr, buziaczki, loffki, kisski i inne te pojebane jak kurwa ich mać pożegrania
A nie, wybacz.. Jak mogłam zapomnieć..? Dx Wszyscy życzą życzenia na święta, to i ja.. spóźnione, ale moje ulubione.
Smutnych świąt ;*
Winszuję, Henryku, zdobyłaś osiągnięcie o nazwie "Rozpierdolić w pizdu internety używając jednego komentarza" ;___;
UsuńCieszę się więc z okazji twego zjebanego komcia pod mą zjebaną notką ;>
Biedne okulareły i i fundusze na pingle ;_;
To nie je marskość. To je miłość do alkoholełów ;_; Dżołk! Rak tkanki wątrobowej z przerzutami na śledzioną i mózg ;_______; Dlatego ma chłopak problemy z główką ;_; A to jest dramatyczna sytuacja. Bardzo. Był pięknym młodzieńcem, ale dał się namówić na wszyknięcie jednej maryhuaninen... i było po kutasiarzu ;___; ZAWSZE można zjeść japko zamiast obalania sety ;_; Nawet jak nie ma japka, bo jest się w Afryce, gdzie ino głód i haluny z niedożywienia są ;___; Cuś ci się pojebało ;__; Fermentacja to tylko w zaawansowanym stadium próchnicy jelita cienkiego jest ;____;
Jest kryptohomoseksualistą... i jeszcze o tym nie wie ;____; Wyzna miłość Kowalskiemu, albo jego zwuokom ;_; Ma na podorędziu blondyna, na razie mu starczy za dwóch Kowalskich ;___;
Ale że szkod ten garb? ;_; A na chuj trumna? PRzecie takie gówno to pierdolnie się do rzeczki, coby rybki dostały zgagi i rzygały sfermentowanym pingwinem ;____;
Nie musisz ;__; Jak mogłaś tak niełądnie wyczerpać pienkne określonka? ;____;
OStatnie kilka dni wyrzygiwałem płucka, nie miałem internetu, ani nawet telefonu, więc możesz czuć, że twoje życzonka prawie się spełniły ;_;
Ależ dziękuję, drogi Maksymilianie, za tak cudowny w chujny kosmos tytuł osiągnięcia. Dzięki Tobie moje życie się udało! Dziękuję! Teraz wierzę w sens istnienia i wszystko, co za tym idzie.
UsuńZajebiście! Wszyscy zadowoleni! Wbijaj, za dwie sekundy odkorkowuję jebanego szampana.
Biedne bardzo. Plz, zaraz podam Ci numer konta fundacji, zbierającej gruby hajs i makarony na moje nowe okulary. Wyślij proszę bardzo hojne datki, dary serca i ciała i wszystkiego razem w zgrabnym węzełku z trotylu.
Dobre jajca. Jesteś lekarzełem. Super, zapraszam do mojego miasta, uleczysz wszystkim ból dupy. Szkoda że to nie rak trzstki, bo byłby się cieszył, że nie siódemki.. Tak to jest, jak człowiek chce zakozaczyć, a za chuja nie może. No nie może! Smutek, proszę stanąć na baczność bo wypuszczam białe gołębie jak w święto narodowe.
Blondyny to nie ludzi so. Zapamiętaj- lekcja pierwsza życiowa bardzo. Przydaje się, jak wiedza, jak robić drinka z gwoździem, albo tojlet z wiadra i filców.
Tak to już jest, Maksymilianku. Życie tępi frajerów i życiowe łajzy, więc nie dziwota, że tyle ginie. Selekcja naturalna, czaisz bazę, kurwa? Plz, powiedz że czaisz, bo inaczej moje życie nie będzie miało sensu, stracę je jak.. hmm... jak sens życia. Pszegram je, czaisz?
No widzisz! Jebana telepatia! A mówio ludzi, że życie na Marsie nie istnieje. A jednak. Jesteś prawie żywym dowodem na poparcie teorii kilku zjebów. Winszuję. Pszegrałeś życie.
Brak telefonu jest niemal tak dokuczliwy jak tlenu.. ;_; To smutne, bo musiałam chować telefon w stanik, żeby wnieść go na maturę, a ze sobą do pokoju muszę wlec budkę telefoniczną spod cmentarza ;_;
Ile mamy jeszcze czekać na nowy wpis?
OdpowiedzUsuńSiusiaku, czemu Kowalski nie żyje? Coś takiego to tylko ty potrafisz zrobić ludziom. I tak, wiem, że się okaże, że Kowciu żyje, bo jakżeby inaczej, ale i tak.
OdpowiedzUsuńJakiem miłe powitanie po prawie roku niekomentowania, co nie?
Sorki, że krótko, zwięźle i na temat, ale cieszę się, że znów piszesz. Będę mogła uciec od szarej, nudnej egzystencji i mojej pani od biolcy.
Pozdrawiam :P
Zapraszam do mnie ;)
OdpowiedzUsuńhttp://niemozliwezycie.blogspot.com
Ja mam pomysł na historię: Biała Wdowa porywa np. Szercia i żąda za niego bardzo niebezpiecznego projektu Kowalskiego inaczej( coś tam wymyśl). Jednak przybywają za puźno
OdpowiedzUsuń