Kto zgadnie, skąd wziąłem tytuł, ma u mnie + 50 do zajebiaszczości ;)
I wiem, że obiecałem długi rozdział, ale… Meh… No nie dało się… Sory ;(
Jakby co, to mówcie, jak tam się wam podobało zakończenie ;)
___________________________________________________________________________
Dziam, dziam, dziam! W poprzedniej części „Brotherhooda”:
NN i Irish poszli na dno morza wraz ze statkiem. Naszym bohaterom udało
się uciec, ale są gonieni przez pozostałych przy życiu podkomendnych Irisha.
Rozdział IX: „We’re
Here, Because We’re Here”
Wszystkie zwierzęta widziały
nieustannie przybliżającą się ścianę czerwieni. Bulgot, Carmen i Skipper
chcieli płynąć w przeciwnym kierunku, lecz rozjuszeni ludzie Zdrajcy spychali
ich w stronę wielorybników. To była pułapka. Niektóre delfiny zaczęły płynąć w
stronę trójki z coraz większą szybkością z zamiarem ataku. Po chwili wszystkie
ssaki zmierzały w ich stronę. Może, gdyby nasi bohaterowie nie zastanawiali się
zbyt długo, bez problemu udałoby się im uciec, ale tak się nie stało. Zaczęli
płynąć między statki, dopiero gdy delfiny były już obok nich.
***
Skipper
***
To była jedna z tych chwil,
których nigdy nie uda mi się zapomnieć. Niedobitki ludzi Irisha zaatakowały
nas, dosłownie w tym samym momencie, w którym znaleźliśmy się pomiędzy łodziami
wielorybników. To nie była walka o przetrwanie. To była rzeź. Masakra.
Dziesiątki delfinów były przeszywane harpunami. Woda zrobiła się szkarłatna od
ich krwi.
Choć żałuję, że to wtedy
zrobiłem, to zacząłem uciekać w panice, pozostawiając przyjaciół. Wymijałem
delfiny, opętane rządzą zabicia zarówno mnie i moich przyjaciół, jak i ludzi.
Niewiele im ta rządza dawała, bowiem ludzie byli wprawionymi łowcami, więc
trafiali bezbłędnie, prosto de celu. Miałem szczęście, że w ogóle uszedłem z
życiem. Te kilkadziesiąt sekund, które zajęło mi znalezienie się za statkami,
wydało mi się wieloma godzinami. Dostrzegałem, każdym najmniejszy nawet
szczegół, słyszałem każdy jęk czy krzyk. Widziałem dokładnie każdą rysę na
kadłubie, każdy glon. W moich uszach echem odbijały się wrzaski ranionych.
Zastanawiałem się, po co ludziom
delfiny, ale po pomyśleniu, uznałem, że wolę nie wiedzieć.
Gdy już w końcu dotarłem do
bezpiecznego miejsca, w którym okręty zdążyły przepłynąć, co można było
wywnioskować, z czerwonej barwy wody, obejrzałem się za siebie. Między statkami
nie unosiły się już nawet trupy. Wtedy spostrzegłem Bulgota płynącego w moją
stronę…
***
Bulgot
***
Kiedy Skipper zaczął uciekać,
uznałem, że to dobry pomysł, biorąc pod uwagę, to, że obok nas znajdowali się
ludzie polujący na walenie. Ja i Carmen mieliśmy o tyle trudniej, że byliśmy
więksi od pingwina, więc to oczywiste, iż ciężej było nam się przebić. Sprawy
nie ułatwiali podkomendni Irisha, którzy ani myśleli ustąpić. Napierali na nas
ze wszystkich możliwych stron. Większość z nich ginęła od harpunów. Gdy zostały
ich już tylko kilku, krzyknąłem:
- I po co wam to?! Jak się nie
pospieszycie, to też zaraz zginiecie!!!
Jednak to nic nie dawało.
Ponownie nas zaatakowali. Jednak, zanim zdążyli cokolwiek zrobić, mordercze
pociski przeszyły ich na wylot. Ze względu na to, że byliśmy już bliżej
Skippera niż dalej, postanowiliśmy do niego jak najszybciej dołączyć.
Płynęliśmy naprawdę szybko, jakimś cudem unikając licznych harpunów.
Zobaczyłem, że jeden z nich leci wprost na Carmen i chciałem ją osłonić, ale…
Pocisk wystrzelony przez jednego z wielorybników ranił mnie w twarz. Przez moje
prawe oko i jego okolice przechodziła głęboka rana. Ból był potworny, nie do
zniesienia. Jednak, to co zobaczyłem, gdy otwarłem oczy, było o wiele gorsze od
nawet najbardziej niewyobrażalnego bólu.
Carmen powoli unosiła się w górę,
podnoszona przez harpun. Nie mogłem tego znieść. Kątem oka ujrzałem szalupę
ludzi, na wprost mnie, blokującą mi drogę ucieczki. Zarzucili sieć, abym nie
mógł przepłynąć dołem. W normalnej sytuacji, uznałbym, że to koniec, ale byłem
wściekły. Chciałem zemsty. Chciałem zabić, tych, którzy mi ją odebrali.
Chciałem, by poczuli to, co ja. Zebrałem resztki sił i pozostawiając w tyle
ciało Carmen, zacząłem płynąć w stronę łodzi. Wypatrzyłem swój cel. Wyskoczyłem
z wody i złapałem dziecko jednego z wielorybników za rękę, a gdy znalazłem się
po drugiej stronie szalupy, popłynąłem tak głęboko, jak tylko potrafiłem.
Dzieciak utopił się już w połowie odległości, ale chciałem więcej. Gdy byłem
już przy dnie, po prostu wypuściłem z zębów zwłoki i popłynąłem w stronę
Skippera.
Nie towarzyszyły mi już żadne
emocje. Ani złość, ani radość, ani nienawiść, tylko pustka, którą pozostawiła
po sobie Carmen. Miałem wrażenie, że wraz z nią, odeszła jakaś część mnie. I
pewnie tak właśnie było.
Nawet wiele lat później, nie
byłem zdolny, by poczuć coś innego, niż chęć zemsty na ludziach. To było
niewykonalne. Po prostu, za każdym razem, gdy skończyć z próbą zemsty,
przypominała mi się ta chwila.
***
***
Skipper i Bulgot wypełzli na
brzeg, w miejscu, gdzie jeszcze niedawno była siedziba Bractwa. Bulgot wstał
jako pierwszy, i usiadł na kawałku gruzu, chowając twarz w płetwach. Oddychał
ciężko i głośno, tak, że pingwin mógł bez problemu usłyszeć jego oddech.
Podszedł do swojego przyjaciela i spytał:
- Jack, czy wszystko gra?
- Pewnie, że wszystko gra! Wyszła
nas stąd piątka, a wróciliśmy tylko my dwaj! Nie może być lepiej! – wrzasnął
delfin.
- A ty myślisz, że mi nie jest
ciężko?! Przed kilkoma godzinami zginął mój brat, do cholery! I czy rozpaczam z
tego powodu?! A ty się mazgaisz, jak jakaś dziewczynka!
- Tak ku*wa?! Czy straciłeś oko?!
Czy straciłeś osobę, na której zależało ci bardziej, niż na czymkolwiek innym?
Czy zabiłeś dziecko?!
- Co?
- To co ku*wa słyszałeś! Tak,
zabiłem jakiegoś dzieciaka! I dobrze mi z tym do cholery! Czuję się zaje*iście!
I zrobiłbym to jeszcze jeden, je*any raz! Nawet i sto razy!
- Nie widzisz, co się z tobą
ku*wa dzieje?! Gadasz jak ten psychol, Irish!!!
- A może było mi pisane zostać
takim psycholem?! Może, tak naprawdę, jestem taki sam jak on i niczym się od
niego nie różnię?!
- Co ty mówisz? Ty przecież
jesteś ten dobry – odparł nieco zdziwiony pingwin, już spokojniej.
- Byłem Skipper, byłem.
- Wystarczył ci taki lekki
wstrząs, żebyś się zmienił?!
- Lekki wstrząs?! LEKKI?! TO CO
DLA CIEBIE JEST CIĘŻKIM WSTRZĄSEM, DO KU*WY NĘDZY?!
- Nie przeginaj. Jack, rozumiem,
że to dla ciebie jest szok, ale ja też przez to przechodziłem.
- Ciekawe, bardzo ciekawe.
Zaskocz mnie czymś.
- Widziałem śmierć własnych
rodziców.
- I co z tego?! Mnie moi właśni
rodzice NIE CHCIELI! Oddali mnie do jakiegoś zapyziałego sierocińca, ot co!
- Przykro mi…
- Tobie przykro?! Za co? To nie
ty mnie oddałeś do tego sierocińca, prawda?
- No nie, ale…
- Nie kończ. Po prostu nie kończ.
- Przecież możesz zacząć wszystko
od nowa! Nie dramatyzuj do cholery!
- Od nowa? Spójrz na mnie i
powiedz mi, co widzisz – Po tych słowach podniósł głowę do góry.
Widok rzeczywiście był
przerażający. Cała prawa część twarzy Bulgota była zakrwawiona, zaś oko, przez
które przechodziła rana, było czerwono-białe. Biel i szkarłat w jego źrenicy
wyglądały, jakby toczyły ze sobą bitwę, o to, który z kolorów zatriumfuje. Na
ostrych jak brzytwa i białych niczym śnieg zębach było widać ślady świeżej
krwi. Zdrowe oko patrzyło się nieobecnie w dal.
Delfin wyczytał odpowiedź z
wyrazu twarzy ptaka.
- Widzisz? Jestem potworem, który
pragnie zabijać, który nie ma nic do stracenia.
- Masz jeszcze jedną rzecz.
- Niby jaką?
- Przyjaciela – Uśmiechnął się i
podał Bulgotowi skrzydło. – To jak Jack, nadal chcesz się mścić?
Delfin nawet przez chwilę nie
zmienił wyrazu twarzy i po chwili odrzekł chłodno:
- Jack już nie żyje.
Wypowiedziawszy te słowa podniósł
się z miejsca i skierował się w kierunku wody. Przystanął nad brzegiem i
wpatrywał się z obrzydzeniem w swoje odbicie w tafli wody. Nieliczne kropelki
krwi wpadły do zatoki i momentalnie zniknęły. Skipper wpatrywał się w swojego
przyjaciela. Ostatniego i jedynego, który mu pozostał. Teraz miał odejść. Tak
zwyczajnie. Odejść i nigdy więcej go nie spotkać.
Jednak Bulgot odwrócił się w
kierunku nielota. Skipper ujrzał jego brązowe oko i lekki uśmiech, w którym
kryły się ból i tęsknota. Wtedy Jack zasalutował, a pingwin odwzajemnił gest,
również się uśmiechając. Delfin niemal niedostrzegalnie skinął głową i na
powrót zwrócił się ku oceanowi. Westchnął i wskoczył do lodowatej wody.
Skipper stał w tym samym miejscu.
Patrzył, jak jego najlepszy przyjaciel oddala się bezpowrotnie w kierunku
zachodzącego słońca, nie oglądając się za siebie. Wiedział, że też powinien
odejść, ale nie potrafił. Stał w tym miejscu jeszcze przez kilka godzin,
wpatrując się w linię horyzontu, jeszcze długo po tym, jak Bulgot zniknął mu z
pola widzenia.
Wiedział, że ten delfin zabrał ze
sobą jakąś cześć jego duszy. Nie musiał nad tym myśleć. Po prostu to wiedział.
THE
END
O cholera... Wow. Nie umiem w tym momencie napisać nic więcej. To jest świetne. A nawet bardziej.
OdpowiedzUsuńCi ludzie... Skądś to znam;P
No i w końcu Carmen zginęła... Mimo że już od dawna przypuszczałam że tak będzie, szkoda mi jej i Bulgota. Jego rana... Mimo że według mnie on wcale go nie ma, Twoja wersja jest pasująca. Bardzo;)
Dobrze że Bulgot zabił tego dzieciaka. Świetnie. Niech te pojeby poczują chociaż namiastkę tego, co on. Tak narodziło się w nim zło... Brakuje mi już zwrotów żeby określić zajebistość opowiadania. Rozmowa Bulgota ze Skipperem... Mistrzostwo. Śmierć części jego duszy... Wybacz, ale nie napiszę nic więcej. Nie jestem w stanie.
Anathema:D
Dziękuję ci za motywujące słowa ;)
UsuńWiem... Przepraszam ;P
Miałem nadzieję, że będzie jako tako sensownie sklecone xd
Raz jeszcze dzięki :D
Przyznaję ci 50 punktów zajebistości!!! xD
Słuchasz?
Nie ma za co. Są w pełni uzasadnione;) Czytając Twoje dzieła powoli zaczynam się zastanawiać, co ja właściwie robię w gronie piszących opowiadania...
UsuńNie mam Ci tego za złe ani nic w tym rodzaju;P Nie przeszkadza mi to.
Jest sensowne. I to jak. Czytając o Bulgocie powoli zaczynam żałować, że w serialu nie jest taki jak tutaj... Ciężko to wyrazić słowami... Jest to prostu zajebisty. Cudowny. Szalony. Genialny. Nieposkromiony... Mieszanka wybuchowa samych najlepszych (dla mnie) cech:D
Dziękuję. Wreszcie wybiłam się od zera...xD
Nie słuchałam wszystkich utworów. Zawsze jak chcę więcej pobrać skrzydła podcina mi ilość transferu... Ale jest w moim stylu;)
Ty się lepiej nie zastanawiaj, bo piszesz o wiele lepiej i ciekawiej niż ja ;)
UsuńDaj spokój, przecież serial oglądają dzieci xd a jakby był tam delfin, który z zimną krwią zabija bachora, a potem jeszcze jest cały we krwi, to mieli by w DW tyle spraw sądowych, że... Wolę nie myśleć xD
To w takim razie polecam ci jeszcze dwa podobne zespoły:
- Paradise Lost (KOCHAM ICH!!!)
- My Dying Bride (Też fajnie grają ;))
Proszę Cię... Nie będę się wypowiadać o swoich nędznych podrygach...xD I jeszcze ta zabójcza prędkość kolejnych notek:D
UsuńTo niech przełączą;P Ja bym oglądała i to cały czas:D Taki Bulgot byłby tak słodki... Ubersłodycz włączona:D Jestem chyba poważnie chora, bo naprawdę bym padła.
Gdyby mieli sprawy sądowe, to byłabym pierwsza która stanęła w ich obronie;) Radości ludzi pozbawiać...
Świetnie! Dzięki Ci bardzo;) Zabieram się do przesłuchiwania.
Aż trudno uwierzyć w jakim jesteś wieku... Wybacz, że tak Ci o tym truję, ale naprawdę. Na początku myślałam, że jesteś studentem:D Taki gust...;)
Co ma prędkość do jakości? :P Właśnie sobie zerknąłem na ankietę...
UsuńPierwsza jedyneczka srutnęła... Ałć... Ale się nie zrażam xD
Też bym sobie pooglądał :D Mmm... Bulgot cały we krwi swoich wrogów... Uroczo... Nie martw się, ja też do normalnych nie należę xD
A ja ex eaquo z tobą xD
Ależ proszę, trzeba szerzyć popularność dobrych zespołów :D
Nie no, sam się sobie dziwię... Jeśli chodzi o gust, to bardzo dużo zawdzięczam wujkowi i tacie, którzy podali mi kilka zespołów. A potem posprawdzałem sobie podobne i poszło z górki :D
Po prostu irytuje mnie, że największą wenę mam już w nocy, jak leżę półprzytomna zasypiając...xD
UsuńI bardzo dobrze;) Rób swoje.
Chryste, to by było nieopisywanie wspaniałe... Dokładnie. Bulgot cały we krwi... Ze świeżą raną na twarzy... Ta wściekłość, ból, zagubienie w spojrzeniu... Rodzące się zło... Piękny widok.
Pocieszające. Jesteśmy w takim razie we dwójkę;)
Zgadzam się;)
Ja Disturbed odkryłam oglądając "Małego Nicky'ego"..xD Oglądałeś może? Trochę przygłupi momentami, ale jak pierwszy raz oglądałam, to płakałam ze śmiechu:D A Black Sabbath również odkryłam dzięki tacie. Ale od dziecka kocham takie klimaty. Żebyś porównał mnie z siostrą... Ogień i woda...:D Ona starsza, a taka dziecinna i dość słodka, a ja... Czarna owca. I bardzo dobrze:D
To ja mam podobnie, ale ja przez caly dzien wymyslam jak to mniej wiecej bedzie a wieczorem szlifuje, czyli sens, opisy, kolejnosc itp. ;)
UsuńAz sie rozmarzylem xD
Hm... moze sobie obejrze, jak wroci net i nadrobie kilka innych filmow, na ktore sie juz cholernie dlugo zasadzam ;) Ale jak czytalem opis na FW to sie mimowolnie usmiechnalem :)
Black Sabbath... Stary dobry Ozzy... Paranoid, War Pigs, Iron Man - swietne kawalki ;)
Dokładnie. Najpierw wymyślam całe opowiadanie, co mam w nim być a dopiero jak się zabieram za realizację szlifuję szczegóły;)
UsuńTo jest piękna koncepcja... Dlaczego nie może tak być w serialu?:( Dziadostwo...xD I jeszcze perspektywa filmu bez Bulgota... Jak mogą to robić? :/
Polecam, naprawdę;) Nawet była scena z Ozzy'm:D Wybacz spoiler;P
Dokładnie te kawałki uwielbiam. Ale i tak są jedne z tych sławniejszych. "Iron Man"...:D "Let me hear you scream" też jest niezłe;)
Nosz kurde, też chciałam napisać to co Ywogerezs :/ Yh, co za pech :(
OdpowiedzUsuńNotka niesamowita, ta rzeź opisana była po mistrzowsku :D
Świetnie mieszasz narrację trzecioosobową a pierwszoosobową, wow!
Również uważam, że dobrze zrobił, zabijając tego dzieciaka :/ Należało się im!
Kłótnia Skippera i Bulgota na swój sposób piękna... "wyszła 5, została 2..." smutne, ale cudowne! Takie jedno zdanie, a poruszyło nawet mnie!
Eh, czułam, że Carmen zginie :( Ale wiesz, co Ci powiem? Uśmiercasz bohaterów z klasą. Nie mam zielonego pojęcia, jak to opisać. To... To... To... JEST EPICKIE!
Podoba mi się niezmiernie, jak pokazałeś, dlaczego Bulgot zamienił się w no... nie oszukujmy się, w psychopatę. Wow.
Jak pisałeś o tym, że razem z Carmen umarła cząstka jego duszy, przypomniał mi się taki cytat, że "nie płaczemy za ludźmi, którzy odeszli, tylko za cząstką nas, którą ta osoba ze sobą zabrała", piękne, brak mi słów, mistrzu!
Notka cudowna!
Moj ulubiony kawałek Anathemy to "Alone" i "Destiny", chociaż mają jeszcze kilka fajnyvh ^^
pozdrawiam i życzę weny! :D
Dzięki :D
UsuńUDAŁO MI SIĘ CIEBIE PORUSZYĆ?! ŁOOO JEZU, IMPRĘ ROBIMY XD
Może powiedzmy, że nie gloryfikuję śmierci i pokazuję ją bez zbędnych fajerwerków - ktoś ginie i tyle. Bam. Koniec. Trup.
Też kiedyś usłyszałem ten cytat. Spodobał mi się :)
Raz jeszcze dzięki ;)
Ja tam najbardziej lubię ich pierwsze albumy, są takie urocze... ^^
Ale właśnie "We're Here, Because, We're Here", też niezgorsze ;)
Również pozdrawiam i życzę weny xd
Haha xD Ale naprawdę, poruszyło mnie xD Zobaczymy, czy uda Ci się jeszcze kiedyś :P
UsuńHehe, urocze są albumy takich zespołów ja Anathemy, taaaaa :D Hah, ale naprawdę fajne są ^^
mi też zbyt nie chodzi o gloryfikację - po prostu, jak czytam inne blogi, na jakich występuje śmierć (też czasem nie gloroyfikowana) to nie jest tak napisane jak u Ciebie. U Ciebie jest tak... prawdziwie, bezwzględnie, tak... niesamowicie, no nie wiem, jak to nazwać xD Aż się czasem zastanawiam, czemu jeszcze nie usunęłam swojego bloga xD
Ale tytuł tego albumu jest taki głęboki - "Jesteśmy Tu, Ponieważ Tu Jesteśmy" xD Ale faktycznie, tak realistyczne xD
* gloryfikowana
Usuń+ nowy cytat - bomba! :D
Maybe one day... maybe xd
UsuńNo, po prostu chory anielskie ;) ja tam ich za to uwielbiam, zwlaszcza paradise lost ;) In Requiem - chyba najlepszy ich album
Dziekuje, tak wlasnie ma byc ^^
Jak usuniesz swojego bloga to cie znajde i cos zrobie xD
O dziwo, juz sama nazwa mnie tknela, jak ja przeczytalem... taka filozoficzna i zmuszajaca do refleksji...
Heh, cos tak czulem, ze pierwsza zauwazysz xD
UsuńTakie anielskie głosy, nie ? xD Takie uspokajające, wręcz dla dzieciaczków do kołyski :D
UsuńParadise Lost - za to właśnie ich pokochałam! :D
Haha, no przez Ciebie dzisiaj nie zasnę xD aaaa, mamo, on mnie straszy ! xD Tylko nie łap za stopy xD A i zabijaj szybko xD Nie męcz mnie xD
Tak, ten cytat to było pierwsze, co zauważyłam, wpadając na Twojego bloga ^^
Hyyyyyy!!! (krzyk przerażenia, zaskoczenia i zakrycie ust ręką) skąd ta jedynka się w ankiecie wzięła?! :O O.o załože sie, ze przez przypadek, nke zrazaj sie! :D swietnie piszesz! :D
Nieprawdaz? ;)
UsuńParadise Lost forevaaaaa!!!<3
Hm... zastanowie sie. XD
No, troche go wyeksponowalem xd
A czy ja sie zrazam? Dak spokoj, czym jest jedna 1 w obliczu dwudziestu 10 ;)?
Aaa, już Cię widzę przed moim domem, jak się wspinasz po płocie :O Ach, mam nadzieję, że nie trafisz na moje dwupiętrowe łóżko, aaaa! :D
UsuńNo i to mi się podoba :D Właściwie, to niczym ;) To tak jakby wyrównując, to masz 19 dziesiątek i jedną dziewiątkę :D (dziesiątka pokrywa jedynkę). Toteż gratuluję wyniku ;)
Cholera, to jest zajebiste jak lody czekoladowe!
OdpowiedzUsuńNa razie nie jestem w stanie wymyślić nic innego, jak minie pierwszy szok to może coś jeszcze dodam :)
Rozwalilas mnie tymi lodami czekoladowymi XD
UsuńDobra, pierwszy dzok minął. Ciul że trwał cały dzień xD
UsuńByło do przewidzenia że Carmen w tej części zginie. Nie mniej jednak jej śmierć mnie zasmuciła.
Bardziej jednak żal mi Bulgota. W jednym momencie wszystko tak drastycznie się skończyło. Jego rozmowa/kłótnia (niewłaściwe skreślić) z Skipperem niezwykle poruszająca.
Masz chłopcze talent, powiadam.
Czyli, ze moge uznac, iz mocny byl ten szok xd
UsuńDziekuje ^^ *az sie zawstydzilem, choc moze to byc spowodowane kapaniem sie o 22 w deszczu w ciuchach xd*
* kapaniem sie w basenie
UsuńNo tak, dosyć mocny.
UsuńKąpanie się o 22 w basenie w ciuchach jest dziwne. Ja ostatnio o 23:30 jadłam placek drożdżowy z rabarbarem w czerwonej piżamie w misie i równocześnie wyglądałam przez okno i sprawdzałam czy rodzice nie wracają do domu. Ale ciebie to nie przebije xD
zajebiście to zrobiłeś
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że to nie ostatnie opowiadanie
A co sie stało z bratem skippera
W następnych opowiadaniach (jeśli będą) wracamy do ZOO
zajebiste i czekam na wiecej
Dziekuja za mily kometarz ^^
UsuńOczywiscie, ze nie ostatnie!
No znalazl sie w sumie... xd
Wracamy, wracamy. Widze, ze niezbyt lubisz prequele, co?
nooooo masz racje
UsuńWow ... aż nie wiem co napisać :D Strasznie mo szkoda NN, myślałam, że choć on przeżyje, bo śmierci Carmen się raczej spodziewałam( bo co niby by się z nią stało w serialowej rzeczywistości? :P) Najbardziej mi się podobała ostatnia rozmowa Skipa z Bulgotem ... aż nie wiem co napisać :D epickie! To zdecydowanie twoja najlepsza notka ;) Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńDziekuje calym swoim mokrym aktualnie jestestwem, za te lechtajace ego slowa xd
UsuńŚwietne. Sensowne. Dużo szczegółów. Głębokich emocji. No, pierwsze notki były takie sobie, ale teraz powiedziałbym, że to jest najlepsze opowiadanie PzM jakie czytałem. Chyba nawet trochę lepsze od bloga Ywogerezs...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Gad.
Dziekuja za tak mila opinie ^^
UsuńNo, poczatki bywaja rozne...
Nie wiem, czy pokusilbym sie o az takie stwierdzenie, ale skoro tak twierdzisz...
Rowniez pozdrawiam :)
komenta pisze "Kowalski, jakieś sugestie?"
OdpowiedzUsuńBiedny Bulgot, strasznie mi go żal :(
Świetnie oddałeś ich emocje, przekleństwa jakoś szczególnie mi nie przeszkadzają, nawet dzięki temu dialogi są yyy... takie jakieś fajniejsze i żywsze
PS w poprzednich częściach też znajdziesz moje komenty, musiałem trochę nadrobić czytanie - i komentowanie :)
Kurczę, ja nie wiem, co powiedzieć.
OdpowiedzUsuńNajlepszy rozdział do tej pory. Po prostu świetny. Brak słów.
Masz talent.
Heh, dzięki ^ ^
UsuńE tam, nie mam talentu, jest wiele osób piszących lepiej i ciekawiej.
Pieekne
OdpowiedzUsuń